Gruzja to raj na Ziemi, glownie dla firm budowlanych zmieniajacych caly kraj doslownie w oczach. W Tbilisi stare domy wyburza sie i buduje od nowa, w innych miastach asfaltuje sie ulice, buduje hotele, stawia latarnie albo supermarkety. Przewodniki szybko staja sie nieaktualne, moj Bradt z 2011 roku nie wspominal ani slowem o bankomatach w Mestii ani o restauracji w Ushguli.
Zmiany w ludzkiej mentalnosci nie postepuja tak szybko. Goscinnosc i bezinteresownosc, charakterystyczna z reguly dla biedniejszych krajow, w Gruzji caly czas utrzymuje sie na wysokim poziomie. Turysta ciagle jeszcze jest tam zjawiskiem rzadko spotykanym, podczas dwoch tygodni na miejscu widzielismy tylko jeden autokar z zorganizowana wycieczka.
Czlowiek nie czuje sie jak chodzacy portfel wypchany pieniedzmi, z ktorego miejscowi co chwila probuja cos wyciagnac. Kierowcy taksowek bez problemu pokazywali nam przystanki marszrutek, nie probujac wmawiac, ze o tej porze to juz nic nie jezdzi i zeby zabrac sie z nimi. W knajpach nawet jak nie bylo oficjalnego menu nie zadano wygorowanej zaplaty, pasjonaci negocjacji mogli nawet bez wiekszych problemow negocjowac rabaty.
Polska narodowosc z miejsca daje +10 punktow i niezaleznie od pogladow politcznych lepiej oficjalnie zgadzac sie z ogolnie tam panujaca teoria odnosnie Smolenska.
Moral z tego wszystkiego jest bardzo prosty: trzeba odwiedzic Gruzje jak najszybciej. Tak korzystna mieszanka nowoczesnosci i tradycji nie utrzyma sie pewnie dlugo; niektore miejsca w tym kraju maja niestety spore szanse na przemienienie sie w skansen.
Trasa wyjazdu wygladala nastepujaco:
View Georgia in a larger map
... a przykladowe koszty mozna znalezc tu.
No comments:
Post a Comment