Friday, September 30, 2011

Dzien Mojzesza

Dzis bawilismy sie w Mojzesza i chodzilismy sucha stopa po dnie morza, rozgniatajac butami muszelki. OK, morza nie ma tu juz od parudziesieciu lat. 

Jestesmy w Aralsku, dawnym porcie, od ktorego w wyniku sowiecko-socjalistycznego eksperymentu irygacyjnego ucieklo morze.  Na google mapsach wyglada to niezbyt groznie, niebieski kolor wody podchodzi prawie pod samo miasto. W rzeczywistosci z Aralska wody nie widac, nie liczac niewielkich kaluz z resztkami kadlubow statkow, pocietych przez miejscowych na zlom i sprzedanych Chinczykom. Dookola pustynia, po ktorej biegaja wielblady, zjadajac porosty i wzbijajac tumany kurzu. Morze jest paredziesiat km stad. Kiedys czwarte co do wielkosci jezioro na swiecie, teraz stracilo 80% wody i jest tylko niewielka zasolona sadzawka. 


Za czasow ZSRR przez dlugi czas udawano, ze problemu nie ma, miejscowa fabryka jeszcze dwadziescia lat po odejsciu morza przetwarzala ryby. Mniejsza o to, ze te ryby zwozono tu z Bajkalu i Wladywostoku, zatrudnienie bylo i plan produkcji byl wykonany. Potem przyszedl czas pogodzenia sie z rzeczywistoscia i od tej pory ruiny zakladu ladnie komponuja sie z reszta postindustrialnego krajobrazu.

W miare obnizania sie poziomu morza czesc statkow z Aralska zostala przeniesiona bardziej na poludnie. Ale co sie odwlecze to nie uciecze, jakis czas pozniej tam tez zniknela woda. Efekt - resztki statkow w samym srodku pustyni.


Jeszcze pare lat temu bylo ich tam parenascie, teraz zostaly tylko trzey - Chiny rozwijaja sie coraz szybciej a stali na rynku brak...

W ostatnich latach poziom wody w Morzu Aralskim troche sie podniosl, dzieki zbudowanej tamie. Wrocily ryby i jest szansa na uratowanie istnienia jeziora. Ale do Aralska woda nie wroci juz nigdy.




Thursday, September 29, 2011

Timur i jego mauzoleum

Turkistan to przede wszystkim mauzoleum muzulmanskiego medrca, zbudowane przez Timura w XIV w. (nie do konca, bo w miedzyczasie Timurowi sie zmarlo i budowla caly czas czeka na wykonczenie). Wedlug miejscowych trzykrotna pielgrzymka tutaj moze rownac sie wyprawie do Mekki. Ciekawe, co na to Saudowie i inni ortodoksi islamu? Poza tym mauzoluem jest teraz w remoncie, to moze kurs wymiany pielgrzymek teraz jest slabszy?



Ale dla nas jest tu inny powod do radosci. Po paru dniach pobytu w kraju wreszcie zobaczylismy pierwszy sklep z pamiatkami (tego w muzeum w Almaty nie licze, tam same dywany byly). A tuz kolo niego drugi, trzeci, czwarty, cale mnostwo, nawet tuz kolo toalet. Sa czapeczki, klapki z wielbladem, wisiorki, kilimy na sciane, obrazki, sztylety, wielblady wolnostojace (czyli bez klapek). Radosc jest polowiczna, w zadnym ze sklepow nie ma pocztowek :-(

Blogspot ma chyba jakas blokade w Kazachstanie bo strona nie dziala w wiekszosci kafejek internetowych. Cenzura w prawie demotkratycznym kraju, gdzie prezydent w wolnych wyborach bez machlojek dostaje 95% glosow?

Wednesday, September 28, 2011

Uroki komunikacji miejskiej w Szimkiecie

Plan byl prosty. Punkt pierwszy: powloczyc sie po miejscowym bazarze - wykonane i obfotografowane. 



Punkt drugi: znalezc miejsce z ktorego odjezdzaja marszrutki do pobliskiego parku narodowego. Latwiej powiedziec niz zrobic... Nasz przewodnik ma juz dobrych pare lat i pod tym wzgledem byl juz nieaktualny, w miejscu dawnego odjazdu jest obecnie skup butelek. Pierwsze pytanie w hotelu - marszrutek nie ma, mozna jechac tylko taksowka (100km...). Drugie pytanie na dworcu autobusowym - marszrutka jest ale z drugiego dworca. Trzecie pytanie na drugim dworcu - marszrutka jest ale odjezdza z jakiegos dziwnego miejsca do ktorego nie wiadomo jak sie dostac. Czwarte pytanie, do policjanta - nie wie ale podobno taksowkarze wiedza. Piate pytanie, do taksowkarza - marszrutka odjezdza z bazaru gdzies na glebokich przedmiesciach. Szoste pytanie, na bazarze - tadaaaaaaam, rzeczywiscie marszrutka odjezdza stad, rano o godzinie jedenastej. Siodme pytanie do innej osoby na bazarze, dla pewnosci - marszrutka odjezdza ale o dziesiatej rano. Czyli dla pewnosci najlepiej byc tam kolo osmej :-)

Tak nas do szukanie zmeczylo, ze park narodowy zostawilismy sobie na pozniej. 

Przy okazji cenna obserwacja : glownym przedmiotem wymiany handlowej pomiedzy Kazachstanem a Europa Srodkowa sa chyba uzywane autobusy miejskie. Jezdzac po miescie w poszukiwaniach widzielismy pojazdy z resztkami napisow po czesku, polsku, niemiecku.

Tuesday, September 27, 2011

Pociagi pod specjalnym nadzorem

Pierwsze starcie z kazachskimi kolejami - chyba dostosowane sa dla ludzi mniejszych rozmiarow bo miejsca w nich jakos mniej niz w rosyjskich, szczegolnie na gornych lozkach. Do tego dochodzi chodziarstwo krotkodystansowe - ulubiony sport pasazerow pociagow. Ledwie usadowilismy sie przy stoliku na korytarzu a juz zaczely sie pielgrzymki z jednego konca wagonu na drugi: po wode do goracego kubka, do lazienki, z goracym kubkiem z powrotem do przedzialu, z posciela, z lazienki, z poduszka bo zapomniala sie przy braniu poscieli, po gazete, zapalic, wyrzucic smieci i tak dalej przez dobrych pare godzin.
A w trosce o rozwoj czytelnictwa w kraju swiatla w przedzialach zgasly dopiero po polnocy.

Ale i tak nie bylo zle. 13h podrozy minelo jak z bicza strzelil i dotarlismy do Szimketu. 


Post scriptum - po pozniejszych doswiadczeniach z pociagami mozna stwierdzic, ze jednak nie ustepuja rosyjskim.



Monday, September 26, 2011

Co musi być w każdym kazachskim muzeum?

Pomni wczorajszych przygód drugiego dnia wstaliśmy wczesnym popołudniem, im krótszy dzień, tym mniej sie zdarzy :-). No dobra, to, że poszliśmy spać o 6 nad ranem też nie było bez znaczenia...

Almaty jest miastem specyficznym, nawet troche nudnym. Drogi przecinają się pod kątem prostym, zgubić się nie da. Przejścia dla pieszych eleganckie, ze światlami, przekraczanie ulicy nie wiąże się z zagrożeniem życia. Dreszczyk emocji jest tylko przy chodzeniu po chodnikach, czasami można wpaści do otwartej studzienki kanalizacyjnej.

Włóczyliśmy się po mieście bez większego celu, zahaczając na początek przez muzeum narodowe. W środku klasyka: najpierw dinozaury, potem Czyngis Chan, mniejszości narodowe ("nasi" też byli, w postaci strojów krakowskich, elementarza i zdjęć z procesji kościelnych), później bohaterska Armia Czerwona ze szczególnym uwzględnieniem jej kazachskiego pierwiastka a na koniec wystawa o tym, jak kraj kwitnie pod rządami obecnego prezydenta. Taki zestaw jest podobno w muzeum w każdym mieście, nie omieszkamy sprawdzić. 

Kolacja była też oryginalna. Pierożki kupione na straganie poprosiliśmy w wersji na cieplo. Sprzedawczyni wrzucila je do mikrofali bez wyjmowania ich z reklamówki. Dobre były :-)


Sunday, September 25, 2011

Kazachstan, dzień 1

Pierwszy dzień w Kazachstanie i już od początku są przygody.

Na dzień dobry udało mi się zdemolować system do zakupu biletów kolejowych - moja karta kredytowa zablokowała dwa automaty do sprzedaży biletów i facet odpowiedzialny za konserwacje błagalnym głosem poprosił mnie o skorzystanie z tradycyjnej formy i podejście do okienka; miał już dość resetowania terminali. Kolejka do kasy była na półtorej godziny, można było pooglądać sobie mozaiki na ścianie oraz sierpy i młoty na marmurowych kolumnach.



Potem była wizyta w meczecie, gdzie miejscowy neofita mieszanką rosyjskiego i arabskiego przekonywał mnie do przejścia na islam. Podobno po śmierci w raju będę miał zawsze 30 lat a moje żony, wieczne dziewice, 14. Nie skorzystałem, to trąci pedofilią.

Kolejny punkt programu to targowisko, tu udało się uciec przeznaczeniu i nie dać sobie przepowiedzieć przyszłości przez lokalną wróżkę. Ale wygląd miała wiarygodny.


Sobota = dzień ślubów, więc na parki trwa najazd nowożeńców robiących sobie zdjęcia. Romantyczne tło to pomnik poległych w Drugiej Wojnie Światowej.


Na koniec wieczorny wypad na impreze. Środek transportu to prywatny samochód złapany na ulicy, znaki szczególne - kierownica z drugiej strony. Dotarcie na miejsce oznacza długie kluczenie po mieście, włączając w to jazde na wstecznym biegu po drodze szybkiego ruchu. Bo nazwy ulic i numery domów są dla mięczaków, o wiele latwiej trafić do celu wiedząc, że koło stacji benzynowej jedzie się prosto, potem koło sauny w lewo, trzysta metrów dalej trzeba się zatrzymać, wysiąść z samochodu a potem juz z górki - w lewo, prosto, w prawo i na końcu skręcić w trzecią bramę... :-)

Aż strach pomyśleć, co będzie jutro.