Saturday, February 21, 2015

Alaska - podsumowanie

Miała być arktyczna podróż przez Alaskę, pech chciał, że trafiłem na jedną z cieplejszych zim w historii. Na południu stanu temperatury często były powyżej zera połączone z opadami deszczu, w Fairbanks było "tylko" -20 stopni, upalnie jak na lokalne warunku. Klimat nie pozwolił zrealizować paru zaplanowanych atrakcji, w końcu troche trudno jeździć psimi zaprzęgami po asfalcie, jak cały śnieg się stopił. 


Przy okazji obalonych zostało parę stereotypów, które miałem wyrobione na podstawie wcześniejszych wizyt w Nowym Jorku:
- amerykańskie piwo jest naprawdę dobre, przynajmniej to lokalne, alaskańskie


 - komunikacja miejska jest średnio użyteczna. Autobusy w Anchorage czy Fairbanks jeżdża średnio co pół godziny a dworce autobusowe po zapadnięciu zmroku raczej do przyjemnych nie należą.
- ludzie są mili i uczynni. Właściciel hostelu w Kodiak sam z siebie zaoferował mi objazd po okolicy, pochodziliśmy razem po górach, postawił piwo a na koniec bladym świtem odwieziony zostałem na lotnisko - wszystko to za darmo i bez fałszywych uśmiechów. 

Trasa wyjazdu wyglądała następująco:



... a przykładowe ceny są tu.

Wednesday, February 18, 2015

Amerykańska obsesja

Amerykanie mają niezłą obsesję na punkcie swoich sił zbrojnych. O wiele większą, niż można byłoby sądzić na podstawie popularnych hollywoodzkich seriali czy filmów. Dopiero będąc na miejscu poznać można skalę tego szaleństwa.
Pierwsze objawy widać już na lotnisku. Czynni członkowie armii czy marynarki mają prawo wejść jako jedni z pierwszych na pokład samolotu. Mundur jest tu stawiany na równi ze złotą czy platynową kartą programu lojanościowego linii lotniczych.
Potem jest już tylko gorzej. Prawie każdy blok reklamowy w telewizji zawiera spoty zachęcające do wstąpienia do wojska. Żołnierze mają sporo zniżek w restauracjach czy hotelach. Na ulicach rozdawane są darmowe gazety poświęcone w całości tematyce narodowych sił zbrojnych (wersja internetowa jednej z nich do sprawdzenia tu: www.stripes.com).
To wszystko możnaby jakoś przetrzymać. Najgorszy jest niepojęty zwyczaj wplatania elementów wojskowych w zupełnie niewinne i w żaden sposób niezwiązane z armią uroczystości. Przykład pierwszy z brzegu to start wyścigów skuterów śnieżnych w Anchorage - Iron Dog Race, podczas którego zawodnicy pokonują na swoich maszynach 2000 mil przez Alaskę żeby mniej więcej 40 godzin później dotrzeć do Fairbanks. Jedna z większych imprez sportowych w stanie, ceremionia startu poprzedzona została popisami skoków na tychże skuterach, dudniła głośna muzyka i rozdawano darmowego red bulla. A potem nastrój zrobił się pompatyczny. Po odśpiewaniu, trochę fałszując, amerykańskiego hymnu zupełnie niespodziewanie kolejnym punktem programu było coś w rodzaju przysięgi wojskowej połączonej z wręczeniem odznaczeń zasłużonym żolnierzom z Anchorage. Tuż po tym lokalny kapelan podczas tradycyjnej modlitwy tylko w paru zdaniach wspomniał o tych biednych sportowcach, którzy za moment przez prawie dwie doby będą sobie odmrażac tyłki pędząc na złamanie karku przez śniegi Alaski. Zamiast tego rozwodził się długo o dzielnych wojakach broniących amerykańskiego stylu życia w Iraku czy w Dżibuti. Co ma piernik do wiatraka? Przy tym wszystkim sponsorowanie Iron Dog Race przez armię nie dziwi już wcale.


 

Monday, February 16, 2015

Alaska Railway

Przejazd koleją przez pół Alaski ma w sobie coś z wielkiej wyprawy. O wiele mniej, niż w przeszłości, kiedy to jeszcze nie wszystkie mosty na trasie były wybudowane i na czas zimy tory kolejowe układano bezpośrednio na lodzie, korzystając z takiej prowizorki aż do wiosny. Podróż z Fairbanks do Anchorage nie zajmuje już więcej niż jeden dzień i nie trzeba nocować nigdzie po drodze. Większośc pasażerów to jednak turyści, odsetek mieszkańcow stanu korzystających z tego środka lokomocji jest niewielki. W komunikacji między miastami pociąg przegrywa zdecydowanie z samolotem, choć widoki za oknem przemawiają na korzyść koleji.



Jest jednak jedna nisza rynkowa, która szczególnie w okresie zimowym wypełniana jest przez transport szynowy. Zgodnie ze starym zwyczajem a także z zapotrzebowaniem lokalnej ludności na niektórych odcinkach pociągi można zatrzymać na stopa. Na tej części trasy z konieczności prędkość podróży jest niezbyt duża, inaczej maszynista zatrzymałby się parę kilometrów od machającego pociągostopowicza. Odpowiednia synchronizacja czasowa też jest dosyć ważna, w zimę pociąg jeździ tylko raz na tydzień i jak nie zdąży się na jeden, trzeba trochę poczekać zanim nadjedzie następny.



Friday, February 13, 2015

Kilka luźnych uwag z Kodiak

Parę luźnych uwag po krótkim pobycie na wyspie Kodiak na Alasce.
Tsunami nie jest pierwszym skojarzeniem, jakie przychodzi do głowy gdy pomyśli się o tej części Ameryki Północnej. Nie jest nawet drugim, trzecim ani dziesiętym, choć ten kawałek Stanów Zjednoczonych leży na styku płyt tektonicznych i trzęsienia ziemi nie należą tu do rzadkości. Z tego powodu na wyspie regularnie przeprowadzane są ćwiczenia ewakuacyjne. W każdy wtorek o drugiej po południu mieszkańcy Kodiak słyszą syrenę alarmową i powinni udać się na z góry ustalone miejsca położone z dala od zasięgu tsunami. Powinni, bo nie bardzo się wyszystkim chce, wiedząc, że to tylko ćwiczenia. Pozostaje mieć nadzieję, że prawdziwy alarm po rzczeczywistym tsunami nie zostanie ogłoszony we wtorek po południu.

 
Kodiak to raj dla kobiet. Przy sprzedaży alkoholu co chwila jest się proszonym o okazanie dokumentu tożsamości. Że niby tak młodo sieę wygląda, mimo, że trzydziestka już dawno na karku i zmarszczki stają się coraz bardziej widoczne. Można się dowartościować.

 
Poza granicami miasta nie obowiazują prawie żadne przepisy, z czego nie wiadomo czemu miejscowi są bardzo dumni. Taki przeniesiony w czasie i miejscu Dziki Zachód. Dodajmy do tego broń palną, do kupienia w supermarkecie a otrzymamy w efekcie znaki drogowe wyglądające jak po przejściu wojny domowej. Widocznie nawet ograniczenia prędkosci i ostrzeganie o ostrych zakrętach to zbyt dużo regulacji jak na lokalne standardy. Korwin czułby się tu jak w raju.