Friday, May 31, 2013

Dmuchanie i formowanie dziubka.

Maj jest podobno najlepszym miesiącem na odwiedzenie zachodniej części Czech. W tym roku był chyba najgorszym bo przez cały nasz wyjazd lało jak z cebra więc o jakichkolwiek aktywnościach na świeżym powietrzu można było zapomnieć.


A kiedy pogoda nie dopisuje, trzeba znaleźć sobie inne atrakcje. Pierwsza z brzegu to lokalna karlowarska huta szkła z tradycjami. Znana chyba w wielu krajach bo na półgodzinną wycieczkę po fabryce chętnych z różnych stron świata jest wielu.
W Stanach tego typu ekspozycja otoczona byłaby pewnie kuloodpornym szkłem, wysokim płotem i parometrową strefą bezpieczenstwa, żeby tylko nikomu nie przyszło do głowy dotknąc gorace szkło albo spróbować zajrzeć do wnętrza hutniczego pieca. W Czechach podejście do zwiedzających jest o wiele mniej sformalizowane. Słusznie albo nie zakłada się, że turyści wykazują choćby odrobinę zdrowego rozsądku. Dopuszcza się ich dosłownie na wyciągnięcie ręki i z niewielkiej odległości oglądać mogą cały proces wytapiania szkła, dmuchania, wycinania nożyczkami płynnych kawałków czy nawet prozaicznego formowania dziubka w dzbanku i doczepiania do niego uchwytu. Od czasu do czasu przez tłum zwiedzających przepychają się pracownice zakładu niosąc na długich wysięgnikach dymiące jeszcze gotowe wyroby do mieszczącej się na jednej ze ścian chłodni.


 

Po tym wszystkim łatwiej zrozumieć dlaczego wykonana takim nakładem ręcznej pracy mała szklanka potrafi w sklepie przyzakładowym kosztować parę tysięcy koron. 

Monday, May 20, 2013

Samochodowe małe conieco

Stuttgart nie jest najpiękniejszym miastem na świecie, nie jest najpiękniejszym miastem w Niemczech ani nawet najpiękniejszym miastem w swoim landzie. Generalnie nie jest wcale piękny i trzeba mieć trochę desperacji albo kreatywnosci żeby znaleźć w tym miejscu coś interesujacego. No, chyba że jest się fanem samochodów, bo wtedy sprawa jest banalnie prosta.

Muzeum Mercedesa to ogromny kompleks, w którym spędzić można ładnych parę godzin śledząc historię motoryzacji od samego jej początku i pierwszego samochodu na świecie aż do współczesności.


W tle pokazane są wydarzenia zmieniające świat, takie jak industrializacja, jedna wojna, nazizm, druga wojna, cud gospodarczy, kryzysy paliwowe itd. Pomimo naturalnej dozy propagandy i przekonywania jaki to Mercedes jest super innowacyjny, bezpieczny itd trzeba przyznać, że niewygodne etapy historii firmy nie zostały zamiecione pod dywan. Wspomniane zostały lata flirtu z hitlerowcami, produkcja wojenna i wykorzystywanie robotników przymusowych. Smucenia nie ma jednak za wiele, głównym tematem są tu samochody w wielu typach, odsłonach i wariantach.





W muzeum Porsche darowano sobie całą otoczkę historyczną i skupiono się wyłącznie na samochodach tej własnie marki. A że jej historia jest krótsza i produkcja bardziej wyspecjalizowana, to i muzeum jest o wiele mniejsze i da się obejść w pół godziny. Opłata za wstęp jest taka sama jak u konkurencji ale to pewnie rozmyślna polityka cenowa firmy. W końcu wyroby Porsche do najtańszych nie należą.

A obejrzeć można wszystko, co fabryka wyprodukowała, ze szczególnym uwzględnieniem modeli wyścigowach. Firma musi być chyba dumna ze swoich osiągniec bo jedna z ekspozycji poswięcona jest pucharom i trofeom jakie Porsche zdobylo na przestrzeni lat (aż tak dużo ich jednak nie bylo...).


Na koniec gratka: można na chwilę usiąść własnymi czterema literami w jednym z najnowszych samochodów. A fani Picassa znajdą coś dla siebie tuż przed wejściem do muzeum.


Friday, May 10, 2013

Szwajcarski ser

"We Włoszech za Borgiów przez trzydzieści lat były wojny, terror, morderstwa i rozlew krwi a mimo to kraj dał światu Michała Anioła, Leonarda da Vinci i renesans. W Szwajcarii było pięćset lat deomkracji i pokoju i co udało się im zrobić? Zegar z kukułką!"
Graham Green trochę się mylił. Szwajcarzy bili się i mordowali wzajemnie, z demokracją było różnie a zegar z kukułką wymyślili Niemcy. Za to Helweci dali światu coś, za co ludzkość powinna im być dozgonnie wdzięczna. 

Całe życie myślałem, że emmentaler pochodzi z Holandii. A tu nagle okazuje się, że nazwa ta w prostej linii pochodzi od doliny rzeki Emmen, gdzie po raz pierwszy paręset lat temu zaczęto produkować lokalną odmianę sera. 
Do tej pory w paru miejscach w tym regionie można oglądać a nawet współuczestniczyć w produkcji tego wyrobu. A cały proces jest banalnie prosty: najpierw podgrzewa się mleko aż się zetnie, potem wyciąga  się grudki zaczątków sera, wkłada do formy, wyciska resztki wody i czeka.


Parę miesięcy cierpliwości i ser jest gotowy. Charakterystyczne dziury powodowane przez dwutlenek węgla były jeszcze do niedawna znakiem niedokładnego wyciśnięcia w trakcie produkcji i traktowano je jako oznakę niedoskonałości wzrobu. W dzisiejszych czasach ser bez dziur sprzedaje się gorzej, z powodów czysto marketingowych każda mleczarnia z premedytacją robi coś takiego. 


Dziś cały proces produkcji przebiega podobnie, z niewielką dozą automatyzacji. Wszystko można dokładnie obejrzeć w pokazowej wytwórni sera w Affoltern a potem w przyzakładowym sklepie nabyć parę kilo lokalnych wyrobów. Albo objeść się do syta darmowymi próbkami :-)

Sunday, May 5, 2013

Luksemburg

Z cyklu "zwiedzamy kraje, w których nic nie ma" po Mołdawii przyszła kolej na Luksemburg. W klasyfikacji najbardziej atrakcyjnych lokalizacji turystycznych to państwo zajmuje pewnie miejscie w ostatniej dziesiątce Europy kojarząc się tylko niektórym z instytucjami Unii Europejskiej. 
Na pierwszy rzut oka w kraju nie ma w zasadzie wiele do zobaczenia, poza jednym zamkiem i winnicami. Za to zamek jest naprawdę fajny a winnice to idealne miejsce do spacerów i popołudnowego relaksu z widokiem na rzeke. 

Zamek jest w Vianden a do tego na każdym folderze i pocztówce w kraju, ilustruje także większość artykułów o turystyce w Luksemburgu. Pomimo tego, przynajmniej na początku maja, nie jest oblegany przez tłumy azjatyckich turystów robiących sobie zdjęcia na tle średniowiecznej zbroi. Samo miejsce wygląda jak z bajki opowiadanej w dziecinstwie: małe miasteczko, środkiem płynie rzeka, na wzgórzu jest zamek, w zamku wieża a w wieży królewna. Ta ostatnia nie przetrwała niestety do obecnych czasów ale poza tym wszystko się zgadza.


Winnice nad Moselą to klasa sama dla siebie. Nie tak rozległe jak konkurencja z Niemiec czy Francji ale podobno produkujące wino o wiele lepszej jakości (przynajmniej tak twierdzą miejscowi) a do tego niezwykle malownicze. Przy ładnej pogodzie można godzinami spacerować wąskimi alejkami pośród winorośli albo rozłożyć się gdzieś na trawie i z góry patrzeć na wijącą się w dolinie rzekę. Podczas złej pogody zawsze można wstąpić do jednej z okolicznych winiarni.


Przed wyjazdem z Luksemubrga warto pamiętać o ostatniej niewątpliwej zalecie tego kraju. Benzyna jest tu o wiele tańsza niż u sąsiadów, warto zatankować do pełna.