Z cyklu "zwiedzamy kraje, w których nic nie ma" po Mołdawii przyszła kolej na Luksemburg. W klasyfikacji najbardziej atrakcyjnych lokalizacji turystycznych to państwo zajmuje pewnie miejscie w ostatniej dziesiątce Europy kojarząc się tylko niektórym z instytucjami Unii Europejskiej.
Na pierwszy rzut oka w kraju nie ma w zasadzie wiele do zobaczenia, poza jednym zamkiem i winnicami. Za to zamek jest naprawdę fajny a winnice to idealne miejsce do spacerów i popołudnowego relaksu z widokiem na rzeke.
Zamek jest w Vianden a do tego na każdym folderze i pocztówce w kraju, ilustruje także większość artykułów o turystyce w Luksemburgu. Pomimo tego, przynajmniej na początku maja, nie jest oblegany przez tłumy azjatyckich turystów robiących sobie zdjęcia na tle średniowiecznej zbroi. Samo miejsce wygląda jak z bajki opowiadanej w dziecinstwie: małe miasteczko, środkiem płynie rzeka, na wzgórzu jest zamek, w zamku wieża a w wieży królewna. Ta ostatnia nie przetrwała niestety do obecnych czasów ale poza tym wszystko się zgadza.
Winnice nad Moselą to klasa sama dla siebie. Nie tak rozległe jak konkurencja z Niemiec czy Francji ale podobno produkujące wino o wiele lepszej jakości (przynajmniej tak twierdzą miejscowi) a do tego niezwykle malownicze. Przy ładnej pogodzie można godzinami spacerować wąskimi alejkami pośród winorośli albo rozłożyć się gdzieś na trawie i z góry patrzeć na wijącą się w dolinie rzekę. Podczas złej pogody zawsze można wstąpić do jednej z okolicznych winiarni.
Przed wyjazdem z Luksemubrga warto pamiętać o ostatniej niewątpliwej zalecie tego kraju. Benzyna jest tu o wiele tańsza niż u sąsiadów, warto zatankować do pełna.
No comments:
Post a Comment