Sunday, August 28, 2016

Pan z Wysokiego Zamku

Orle Gniazdo - miłośnicy historii znają pewnie tą nazwę, ale niewielu pewnie wie, że nie jest to oryginalne określenie tego malowniczego ale też i ponurego miejsca. Tak właśnie górską rezydencję Adolfa H. określili alianci po zakończeniu II Wojny Światowej. Sam Adolf nazywał swoją siedzibę Kehlsteinhaus czyli po prostu dom w Kehlstein. A do tego nie bardzo lubił to miejsce, był tu łącznie paręnaście razy, wymawiając się strachem przed atakiem wrogich bombowców (taaa, na pewno...) lub też po prostu swoim lękiem wysokości. Biorąc pod uwagę koszt budowy tej rezydencji, na obecne pieniądze ponad 100 mln euro, cena jednej wizyty wodza była dosyć wysoka. 


Tak astronomiczna kwota nie dziwi, biorąc pod uwagę to, co trzeba było zbudować. Na początek parę kilometrów drogi, do wykucia w zboczu góry w dosyć stromym terenie i do tego budowanej bez względu na warunki pogodowe. Na końcu drogi jest dlugi na 100m tunel prowadzący w głab skały a na końcy tegoż winda, wywożąca nas do domu znajdującego się na szczycie (coś w stylu Seksmisji :-) 

...a gdy zobaczysz długi tunel to nie idź w stronę światła...

Widok z góty jest oszałamiający i cierpiących na lęk wysokości może rzeczywiście przyprawić o zawroty głowy. Dookoła nas roztaczają się doliny a za nimi wysokie okoliczne szczyty Alp. Jak zapomnieć o przeszłości tego miejsca, byłoby to idealne otoczenie na rozkoszowanie się zimnym piwem i gulaszem z dziczyzny. I większość turystów tak właśnie robi, przywiązując niewielką wagę do skromnej wystawy opisującej historię domu z Kehlstein.




Sunday, August 14, 2016

Imię róży

Nieczęsto udaje się obejrzeć film w miejscu, w którym był on kręcony. A do tego, żeby ten film miał w sobie wartość artystyczną a nie był jakimś arcydziełem klasy C. Raz do roku taka gratka spotkać może odwiedzających stary cysterski klasztor w Eberbach. Wtedy właśnie wyświetlane jest tu "Imię Róży", perełka kinematografi kręcona we wnętrzach tego budynku.



Krótki spacer po opactwie pozwala nam szybko przenieść się w filmową rzeczywistość. Odwiedzając stare dormitorium przed oczami staną nam drewniane stoły i leżące na nich manuskrypty - tu właśnie mieściło się filmowe skryptorium. Znajomo wygląda też surowe wnętrze kościoła, grające w filmie same siebie. Mamy wrażenie, że za chwilę zza rogu wyjdzie odziany w habit Sean Connery, przejdzie koło nas mrucząc coś pod nosem i rozwiązując kolejną zagadkę a potem zniknie w jednym z zaułków klasztoru.


Dla odwiedzających to miejsce w innym terminie główną atrakcją będzie miejscowe wino, wytwarzane od ładnych paruset lat i cały czas trzymające wysoką jakość. A do tego dojrzewające w bardzo klimatycznych wnętrzach.