Tuesday, November 15, 2011

Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy...

Irlandia. Ponad 86% społeczeństwa to katolicy. Jeszcze w latach 90. zeszłego wieku rozwody i homoseksualizm były prawnie zakazane, to samo dotyczyło aborcji i antykoncepcji. Nawet dziś przerywanie ciąży nie jest dopuszczalne a stosowny zapis znajduje się w konstytucji.

Kościół Św. Marii znaleźć można przy jednym z głównych deptaków Dublina. Zbudowany w 1700 roku zapisał się na dobre w historii miasta. Właśnie tu ożenił się Arthur Guinness (tak, tak, ten sam, który założył słynny browar). Tu na mszę przychodził Jonathan Swift a Handel grywał na organach. We wnętrzu do tej pory można zobaczyć oryginalne organy a na ścianach stare epitafia dla zmarłej żony, matki, siostry. W oknach witraże.

A w nawie głównej bar, do wyboru alkohole z całego świata. Dookoła stoliki, w miejscu gdzie był ołtarz gra ktoś na gitarze, pod organami na telebimie Irlandia remisuje z Estonia w barażach i awansuje do Euro 2012. Zamówić można hamburgera, rybę z frytkami albo bekon z podwójną porcją ziemniaków. Sakrum miesza się z profanum. Nazwa miejsca może niezbyt oryginalna, ale marketingowo intrygująca.


Kościół zaadaptowany na informację turystyczną widziałem już wcześniej, zresztą też w Dublinie. Ale zrobienie ze świątyni baru, restauracji i nawet klubu nocnego to coś nowego i pewnie trochę obrazoburczego. Pomysł chyba chwycił skoro odwiedzają to miejsce tysiące ludzi, choć akurat w ten wieczór było niezbyt tłoczno). Ulotki reklamowe leżą na każdym stoliku i informują o czwartkowym Ladies Night (relaks po wieczornych zakupach...) kolację bożonarodzeniową (złożona z czterech dań za jedyne 40eur od osoby) i innych nadchodzących imprezach.


A ja zastanawiam się kiedy ten trend dosięgnie także inne religie i będę mógł wypić piwo w meczecie czy zjeść golonkę w synagodze.