Monday, December 28, 2015

Palestyna - podsumowanie

"Europejskie kobiety są piękne i można się z nimi żenić za darmo, nasze kobiety są brzydkie jak noc a do tego za ślub z nimi trzeba wydać fortunę". To podstawowe zmartwienie palestyńskich mężczyzn w młodym wieku. Zmartwienie numer dwa to okupacja izraelska, prędzej czy później rozmowa schodzi na problemy z uzyskaniem przepustki pozwalającej na wyjazd z Palestyny, na częste kontrole na drogach, blokady miast albo panoszenie się żydowskiego wojska po terenie Autonomii. Na ścianach domów często widać plakaty upamiętniające osoby zabite podczas protestów czy starć z Izraelem, w większości to młodzi mężczyźni, choć nie brak też kobiet i starców.
Problem number trzy to brak perspektyw. Wynika pewnie z dwóch poprzednich.


Brzmi pesymistycznie ale pomimo tego muszę przyznać, że Palestyńczycy należą do jednej z bardziej przyjaznych nacji, z którymi miałem do czynienia. Nie sposób policzyć darmowych herbat, kaw czy fajek wodnych na które byłem zaproszony. Podróżowanie po kraju jest banalnie proste, transport pomiędzy miastami jest dobrze rozwinięty a liczba hoteli i hosteli rośnie z każdym rokiem. Nawet długie rozmowy z izraelskimi agentami bezpieczeństwa na lotnisku w Tel Avivie po tym, jak dowiedzieli się, że spędziłem tydzień na Zachodnim Brzegu miały swój urok. 


Pozostaje mieć nadzieję, że sytuacja polityczna w regionie nie ulegnie pogorszeniu i cały teren nie zostanie zamknięty dla indywidualnego turysty, jak to ma miejsce w Gazie. 

Trasa wyjazdu pokazana jest poniżej,



a przykładowe koszty wymienione są tu.

Sunday, December 27, 2015

Laźnie

Pomimo dawnej przynależności Palestyny do Imperium Osmańskiego wpływy tureckie nie są tu zbyt widoczne. Dotyczy to szczególnie najbardziej genialnego wynalazku tej kultury czyli hammamu - jedyne czynne łaźnie tureckie znalazłem w Nablusie. 

Trzeba przyznać, że lokalna praktyka korzystania z tego typu przybytków jest troche inna od tej, którą znałem wcześniej. Podstawowa różnica dotyczy zachowania ludzi w hammamie - zamiast w spokoju siedzieć i się pocić Palestyńczycy podczas tej czynności często spiewają i klaszczą. Echo w łaźni dodatkowe potęguje te dźwięki i mogę się tylko cieszyć, że moi współtowarzysze przynajmniej obdarzeni byli niezłym głosem. Niezależnie od tego widok owłosionych mężczyzn ze sporymi brzuchami (tylko takich widziałem w łaźni) leżących na gorących kafelkach i radośnie klaszczących w dłonie jak przedszkolaki należy do dosyc oryginalnych.


Reszta rytuału jest już bardziej klasyczna i kończy się obowiązkową herbatą, fajką wodną i relaksem połaźniowym połączonym często z oglądaniem amerykańskiego filmu klasy B.



A po tym wszystkim człowiek czuje się jak nowo narodzony i może kontynuować eksploracje zakątków starego miasta w Nablusie.

Friday, December 25, 2015

Speed-pielgrzymka

Wydawało mi się, że japońscy turyści specjalizują się w szybkim zwiedzaniu świata, wygląda na to, że ostatnio palmę pierszeństwa zabrali im etiopscy pielgrzymi. Wystarczyło im nie więcej niż pół godziny, żeby w sprinterskim tempie wbiec do klasztoru na Górze Kuszenia w Jerycho, zrobić sobie parenaście zdjęć na tle ołtarza, pocałować święte obrazki w pobliskiej grocie a potem po wysłuchaniu krótkiego kazania zbiec z powrotem do swojego autobusu. 




Pewnie jeszcze tego samego dnia mają w planie Betlejem, Jerozolime i wizytę w Nazarecie. 

Całe szczęśćie, że po zniknięciu tej szarańczy pseudo-pielgrzymów klasztor znowu zrobił się cichy i pusty. Idealne miejsce, żeby w spokoju przeczekać upały, które nawet w zime panują w tej części Palestyny.

Thursday, December 24, 2015

Hebron - wersja żydowska

Żydzi mieszkali w Hebronie od zawsze. Przez 700 lat muzułmańskiek okupacji (!) wyznawcom judaizmu nie pozwalano zbliżać się do grobów patriarchów Abrahama, Izaaka i Jakuba oraz ich żon, żydzi mogli wejść nie dalej niż na siódmy stopień wschodniego wejścia do świątyni. W 1929 roku Arabowie w brutalny sposów zamordowali 67 członków miłującej pokój społeczności żydowskiej. Wszystkie budynki, w których obecnie mieszkają  osadnicy wczesniej też należały do ich współwyznawców. Tylko dzięki społeczności żydowskiej w Hebronie turyści i pielgrzymi z innych rejonów Izraela mogą odwiedzać to miasto. 




Tak pewnie przedstawiłby swoje argumenty izraelski osadnik w Hebronie... gdyby tylko udało mi się z jakimś porozmawiać. Pomimo prób nie udało mi się znaleźć żadnego przewodnika w tej części miasta, dostałem jednie ulotkę formatu A4 przedstawiającą powyższe argumenty. Cała okolica wygląda jak po ataku zombie - puste ulice, co chwila posterunki wojskowe i tylko od czasu do czasu pod scianą przemyka się jakiś cywil. 

 
Udało mi się przejść może z kilometr po głównej ulicy po czym żołnierze poprosili mnie o zawrócenie i powrót do arabskiej części miasta. Nie mogli podobno zagwarantować mi bezpieczeństwa i ochronić przed ewentualnymi atakami... ze strony miłującej pokój społeczności osadników.

Wednesday, December 23, 2015

Hebron - wersja palestyńska

Dwa tysiące izraelskich żołnierzy chroni niecały tysiąc żydowskich osadników. Palestyńczyków wypędzono z ich mieszkań w centrum miasta, zasiedlając je twardogłowymi Żydami. Sklepy będące od wielu lat własnością arabską i przechodzące z ojca na syna musiały zostać zamknięte. Handel w centrum starego miasta zamiera. Izraelska armia morduje ludzi bez powodu, dziś na ulicy Hebronu zginął niewinny człowiek. Wcześniej muzułmanie mieli dostęp do całego meczetu Abrahama, po szaleńczym ataku żydowskiego fanatyka zabrano im połowe budynku robiąc z niego synagogę. Spora część miasta jest zamknięta dla Palestyńczyków. Osadnicy mieszkający na wyższych piętrach rzucają na nas kamienie, wylewają pomyje, wyrzucają nam na głowę śmieci, żęby się chronić musieliśmy zamontować siatki nad wieloma ulicami.




To tylko niewielka próbka tego, co można usłyszeć od arabskich mieszkańców Hebronu. Przynajmniej część tego musi być prawdą, siatki rzeczywiście są, stare hebrońskie miasto jest wyludnione a prawie wszystkie sklepy w starym centrum są zamknięte. Wojsko uzbrojone w karabiny chodzi po ulicach i nie wpuszcza Palestyńczyków do części izraelskiej. Atmosfera jest tak gęsta, że można ją ciąć nożyczkami, wystarczy jedna iskra, żeby po raz kolejny rozpoczęła sie intifada. 

To wszystko odbija się negatywnie na ilości turystów przyjeżdżających do Hebronu. Zapuszczają się tu tylko nieliczni a większość z nich wpada tylko na parę godzin, nie zostawiając w mieście wiele pieniędzy. W okolicy nie ma zbyt wielu innych miejsc pracy i w konsekwencji spora część młodego pokolenia chodzi bez większego celu po ulicach lub przesiaduje na krawężniku, nakręcając jeszcze bardziej atmosferę napięcia. Katastrofa wydaje się być nieunikniona.


Tuesday, December 22, 2015

Poprawność polityczna

Są jeszcze na tym świecie zakątki, do których nie dotarła poprawność polityczna. Miejsca, w których rzeczy nazywa się po imieniu, zamiast określać je w sposób opisowy i nie mający wiele wspólnego z rzeczywistościa. 

Ramallah, centrum gospodarcze i polityczne Palestyny. Ogromna większość mieszkańców wyznaje islam i z racji swojej sytuacji geopolitycznej jest raczej w ten lub inny sposób zradykalizowana. A równocześnie pod koniec roku na wystawach sklepów czy ulicach pojawiają się tradycyjne życzenia Wesołych Świąt Bożego Narodzenia. Żadne tam zimowe wakacje czy sezonowe pozdrowienia, jak mają to w zwyczaju formułować państwa cywilizacji zachodniej, nawet w sytuacji, gdy chrześcijaństwo jest w nich religią dominującą. Choinki oraz huczne obchodzenie Świąt w latach ubiegłych było częścią miejscowej tradycji. Tradycji tak lubianej, że po planowanym oficjalnym ograniczeniu obchodów, tłumaczonym dużą ilością ofiar ostatnich walk palestyńsko - izraelskich mieszkańcy (czyli głównie muzułmanie) głośno protestują i mają zamiar zorganizować wszystko we własnym zakresie, jeżeli lokalne władze ich nie posłuchają.


 
Może przysłać tu na delegację przedstawicieli europejskiego świata polityki i mediów? Niech na własne oczy przekonają się, że określenie "Boże Narodzenie" może łączyć ludzi zamiast ich dzielić?

Monday, December 7, 2015

Trochę PR

Propagowanie nowej religii ma w sobie coś z marketingu i PR. Trzeba znaleźć sposób, żeby dotrzeć do potencjalnych konsumentów, przekonać ich do swojego produktu i przywiązać do marki. Chrześcijaństwo a potem katolicyzm maja w tym bogate doświadczenie, przejmując stare pogańskie obrzędy i zwyczaje oraz dostosowując swoich świętych do lokalnego rynku. Na Wyspie Wielkanocnej w w kościele zobaczyć można odniesienie do starego miejscowego kultu boga-ptaka, Matka Boska z Guadelupe ma rysy indiańskie a na obrazie z Ostatnią Wieczerzą wystawionym w katedrze w Cuzco apostołowie jako główne danie jedzą świnkę morską. 

Czarny Jezus z Portobello to kolejny przykład takiego postępowania. Sięgający XVII wieku kult orientuje się na lokalną ludność pochodzenia afrykańskiego i jest swego rodzaju success story. Po skromnych początkach miejscowy kościół stał się celem pielgrzymek katolików z całej Panamy oraz z krajów ościennych. 



Święta figurka jest trochę wybredna i każdy ze swoich strojów, podarowany przez anonimowych pielgrzymów nosi tylko jeden raz. Potem oddaje go do miejscowego muzeum, gdzie na dzień dzisiejszy oglądać można wybranych sześćdziesiąt najciekawszych egzemplarzy. Coś podobnego robi też brukselski Manneken Pis, może dlatego, żę też jest czarny?


Sunday, December 6, 2015

Zakrzywienie czasoprzestrzeni

Patrzenie na statki ma w sobie coś uspokajającego. Widok wielotonowych kolosów przepływających przez śluzy na Kanale Panamskim, podnoszonych albo opuszczanych, w zależności od kierunku ich płynięcia, wykorzystywać możnaby pewnie do medytacji, gdyby nie tłumy innych turystów. Podczas porannego i popołudniowego szczytu kominukacyjnego na tarasach widokowych w Miraflores nie sposób wetknąć pomiędzy ludzi szpilkę, wszyscy przyjeżdżają tu, żeby na własne oczy zobaczyć głóną atrakcję Panamy. Ale wystarczy zejść na jeden z niższych poziomów, żeby w spokoju kontemplować widoki a także zastanawiać się nad sensem życia i przemijaniem.


Bo chyba nie ma na to lepszego miejsca. Patrzy sobie człowiek na te stalowe giganty i uświadamia sobie, ze ten na pierwszym planie dopiero za miesiąc dopłynie do Chin, dowożąc tam ropę naftową z Houston. Drugi tankowiec trochę wcześniej dotrze na Tajwan. 


Fourni zawinie za to do portu o wiele wcześniej, bo płynie tylko do Panamy, żeby po krótkim postoju w pobliskim porcie wrócić w styczniu na Atlantyk.

A w tym samym czasie my możemy już być w zupełnie innym miejscu kuli ziemskiej, po kolacji wigilijnej, prezentach, szaleństwach sylwestrowych i noworocznym kacu. Pomiędzy nami a załogami tych statków następuje prawdziwe zakrzywienie czasoprzestrzeni.