Wednesday, June 11, 2014

Kirgistan - podsumowanie

Kirgistan to wyjątkowy kraj, pod paroma względami. 

Do niedawna było to jedyne państwo na świecie, posiadające na swoim terytorium wojskową bazę amerykańską i rosyjską. Dopiero w lipcu 2014 Jankesi wycofali się, posyłając tym samym Kirgistan w szeroko otwarte ramiona Włodka P. 


To też kraj, w którym ogromna większość społeczeństwa siorbie. Do niedawna myślałem, że mistrzostwo świata w tej dziedzinie należy do Chińczyków, skłonny jestem jednak zrewidować moje zdanie i przyznać palmę pierszeństwa w tej konkurencji mieszkańcom Kirgistanu.

To kraj następców Kubicy, Hamiltona czy Vettela, pokonujących kręte drogi i ostre zakręty z niebywałą gracją i na niemałej prędkości, w palącym słońcu, silnym wietrze i padającym deszczu ze śniegiem. Albo pędzących po idealnie prostych odcinkach, służących kiedyś za awarynje pasy startowe na wypadek wojny. A to wszysyko w bolidach z końca ubiegłego wieku, będących po raz ostatni w pit stopie za czasów Sowieckiego Sojuza. 


To kraj, który zdecydowanie warto odwiedzić.

Trasa wyjazdu wyglądała tak:


View Kirgistan in a larger map

...a przykładowe koszty znajdują się tu.

Monday, June 9, 2014

Czaj

Picie herbaty w Kirgistanie jest trochę mniej sformalizowane niż na Tajwanie, są jednak pewne reguły, których należy przestrzegać.

Przede wszystkim korzystamy z dodatkowego naczynia, które nie bez powodu stoi na stole. Tak, jak podczas Wigilii na stole stoi dodatkowy talerz czekający na niespodziewanego gościa, tak podczas picia kirgiskiej herbaty dodatkowa czarka ma też niebagatelne znaczenie - do niej przelewa się wodę po przepłukaniu pozostałych czarek wszystkich uczestników biesiady. Po tej czynności wszystko już jest prawie gotowe, można zacząć pić. 


Prawie, bo rytuał nakazuje trzykrotne przelanie herbaty. Tak więc wypełniamy naszą czarkę, czekamy chwilę a potem wszystko z powrotem chlust, i wraca do czajnika. To samo powtarzamy jeszcze raz i dopiero w trzecim podejściu herbata jest gotowa do picia i smakuje wyśmienicie.

Sunday, June 8, 2014

Kirgistan - Osz

Niektórzy (choć mam nadzieje, że nie wszyscy) Kirgizi są rasistami, w mniejszym lub większym stopniu. Prędzej czy później rozmowa z nimi schodzi na tematy innych nacji, a te sąsiedzkie nie sa darzone zbytnią sympatią.

Jeden z kierowców wioząc mnie do Biszkeku snuł przez całą drogę wywody na temat aryjskości lokalnej krwii. Kirgizi sa według niego rasą panów. Nawet naziści przeprowadzający swego czasu badania udowodnili, że w żyłach Niemców płynie tylko 50% szlachetnej krwi natomiast u Kirgizów odsetek ten sięga aż 70%. Trudno w to wierzyć, bo z jakiegoś dziwnego powodu mieszkańcy tego kraju jakoś nie przypominają wysokich niebieskookich blondynów.


Inny z kolei, bardzo przesympatyczny facet, z uśmiechem na ustach opowiadał o tym, jak będąc w sowieckim wojsku (nota bene w Polsce) wyżywał się z premedytacją na swoich uzbeckich podkomednych. Jak usłyszał o moich planach wyjazdu do Osz, nalegał na to, żebym wziął kirgiskiego kierowce, bo inni mnie oszukają. A tak ogólnie, to Uzbecy są chytrzy i przebiegli, tylko kombinują jakby tu człowieka przekręcić. Słuchając tego wszystkiego nie ma się co dziwić, że na zachodzie kraju, zamieszkanym też przez Uzbeków, od czasu do czasu wybuchają zamieszki na tle narodowościowym. Ostatnie miały miejsce w czerwcu 2010 roku. Iskrą zapalną była sprzeczka pomiędzy przedstawicielami oby nacji w kasynie, każda ze stron zawołała swoich znajomych i niewinna różnica zdań przemieniła się w trwające cztery dni zamieszki. Bilans to conajmniej paręset ofiar śmiertelnych i parędziesiąt tysięcy uchodźców. 

Moja wizyta w Osz jakos nie potwierdzila negatywnych opinii o jego mieszkańcach. Miejscowi okazali się być mili i przesympatyczni, nawet wszechobecni śpiewacy karaoke nie fałszowali za bardzo.


Jedynie uzbecki staruszek dał mi się we znaki. W bezlitosny sposob w ciągu pięciu minut rozgromił mnie w szachy.



Friday, June 6, 2014

Song Kul

Kirgizi mówią, że pogoda nad jeziorem Song Kul jest jak kobieta. Seksiści z tych Kirgizów, aura w tym miejscu zmienia się bardzo szybko. Upał, potem porywisty wiatr, deszcz ze śniegiem, mgła a na koniec rewelacyjnie kolorowy zachód słońca – tego wszystkiego doświadczyć można w ciągu jednego wieczoru.






Tylko z nielicznymi kobietami mozna przeżyć więcej w podobnym czasie.

Thursday, June 5, 2014

Piknik na skraju drogi

Miejsce akcji: piknik na poboczu lokalnej drogi. Efekt pojedynku pomiędzy baranem a średniej wielkości kirgiską rodziną wygląda mniej więcej tak:


Należy przy tym dodać, że baran już od początku nie ma w tym starciu żadnych szans, pozostaje mu tylko godnie pogodzić się z faktem, że zostanie przerobiony na tradycyjną potrawę zwaną beszbarmak. 

Turystyczną wersje tego dania zamówić można w prawie każdej restauracji w kraju, ma się ona nijak do tego, co na codzień jedzą Kirgizi. Chcącym doświadczyć czegoś więcej pozostaje tylko liczyć na zaproszenie na lokalną ucztę, co przy gościnności miejscowych wcale nie jest mission impossible. 
Podziwiać można wtedy cały proces przetwarzania wszystkich zjadliwych części barana na smaczne i wysokokaloryczne jedzenie. Lepiej tylko zapomnieć o standardach higienicznych dyktowanych przez Unię Europejską i Sanepid.






A że zjadliwych części jest sporo, cały proces przygotowywania beszbarmaku trwa ładnych parę godzin. W międzyczasie znajdzie się też miejsce na słodką przystawkę, herbatę, wódeczkę czy grę w karty. Jednym słowem wielki rodzinny piknik.


Do ogarnięcia pozostaje tylko kwestia logistyczna: w jaki sposób przetransportować ludzi, garnki, barana, ciasteczka i wszystko inne z domu na miejsce uczty. "Moja" rodzina znalazla proste rozwiązanie - na piknik przyjechali ciężarówką.

Wednesday, June 4, 2014

Kirgiskie niebezpieczeństwa

W Kirgistanie niebezpieczeństwo czai się wszędzie i potrafi zaatakować z zupełnie niespodziewanej strony. Zwykła wizyta w Tash Rabat, starym karawanseraju na trasie Jedwabnego Szlaku, może zmienić życie człowieka w sposób nieodwracalny.


Wszystko za sprawa grupy muzułmanów z południa Kirgistanu. Ludzie ci nie do końca byli świadomi pierwotnej roli budynku, wzięli go za stary meczet i zaczęli się w środku modlić. Po przyjeździe moim i podróżujacego ze mną żyda Idana od razu nas obstąpili i zaczeli z nami rozmawiać. Od słowa do słowa, poprosili nas o powtarzania za nimi parę razy pewnego zdania po arabsku. "La ilaha illa Allah...". Chwila nieuwagi i przeszlibyśmy na islam, a z tego wycofać się już nie da pod groźbą kary śmierci. Jak Idan zorientował się, co jest grane, powiedział tylko, że jest z Włoch, nie mówi w żadnym ludzkim języku i uciekł z karawanseraju w góry. A kirgiscy islamsci misjonarze, smutni, że nie udało im się zwerbować nowych wyznawców, przysiedli na trawie. Po chwili ich twarze znowu napełnily się nadzieją, na horyzoncie pojawił się bus z zachodnimi turystami...




Tuesday, June 3, 2014

Jurty

A jeżeli już Kirgiz zejdzie z konia, to tylko po to, żeby wejść do jurty. Tradycyjny przenośny dom ustępuje co prawda mieszkaniu w bloku jeśli chodzi o komfort i udogodnienia techniczne, ale wśród koczowników jest cały czas podstawowym miejscem noclegu.


Dobra, ręcznie robiona jurta potrafi kosztować 4500$ więc jak na lokalne warunki jest dosyć sporą inwestycją. Nic dziwnego, że na rynku pojawiły się tańsze podróbki z Chin, nie cieszą się one jednak uznaniem miejscowej ludności i używane są głównie jako kuchnie. Do spania najlepiej nadaje się klasyczna, ciepła jurta kirgiska - co nie dziwi, gdy nawet w lecie temperatury w nocy potrafią spaść poniżej zera. 



Prawdziwi krezusi stawiają więcej jurt i w sezonie wynajmują je turystom. A jeżeli w życiu doczesnym nie stać kogoś na taki wydatek, to wersja na życie wieczne wydaje się być o wiele tańsza.



Monday, June 2, 2014

Kirgiz schodzi z konia

...raczej niechętnie, przynajmniej na prowinicji, gdzie ten środek lokomocji cały czas jest podstawowym sposobem przemieszczania się. A najlepszym miejscem w kraju do kupienia konia jest niedzielny targ na przemieściach Karakol. 


To klasyczny jarmark, na którym można kupić, sprzedać, podkuć konia, porozmawiać ze znajomymi a nawet trochę się rozerwać albo popisać przed kolegami bądź płcią przeciwną. Profesjonaliści pokazują, do czego zdolni sią oni i ich konie, w widowiskowy sposób walcząc ze sobą.


Mniej sprawnym jeźdźcom albo osobom nieposiadającym konia pozostaje tylko próba utrzymania się na drążku przez dłużej niż półtorej minuty.


A po tak intensywnie spędzonym poranku można przez całą niedzielę odpoczywać i przekazywać młodszemu pokoleniu tradycje hippicznej kultury kirgiskiej. Patrząc na rysunki robione przez dzieci na głównym placu w Karakol klientów targu konnego nie powinno w przyszłości zabraknąć