Sunday, October 30, 2011

Federweisser

Szybkie sprawdzenie w wikipedii i już wiem, jak nazywa się to cudo, które niedawno piliśmy. Burczak, zwany tu z germańska Federweisser. Raczej nie do kupienia w sklepach z wykwintnymi winami, sommelierzy patrzą na nie z pogardą. Dostępny tylko na przełomie lata i jesieni półsłodki półprodukt przy wytwarzaniu wina; dla ignorantów winnych coś w stylu wczesnego beaujolais nouveau.



My dostaliśmy nasze na festiwalu w Ruedesheim. W zasadzie festiwal to nazwa trochę na wyrost, to było parenaście drewnianych budek rozstawionych na ryneczku miasta. Do kupienia wino, chleb ze smalcem, ciasto cebulowe i kiełbasa z rusztu. Do posłuchania klasyka niemieckiej muzyki rozrywkowej wygrywana na syntezatorze przez miejscowego grajka. Do pooglądania wystawa starych traktorów. Kwintesencja małomiasteczkowej kultury nadreńskiej.



Lokalna atrakcja dla miejscowych, idealny sposób na spędzenie niedzielnego popołudnia po obowiązkowej wizycie w kościele. O wiele bardziej autentyczna niż sama starówka Ruedesheim, wymieniana w przewodnikach, pełna japońskich turystów, szyldów w różnych językach zachwalających wino lodowe i kawiarni sprzedających kawę z likierem za ponad 7 EUR.

Sunday, October 23, 2011

Protestanci

Zajęli pół trawnika. Z jednej strony ulica, z drugiej tory tramwajowe. Z trzeciej biurowiec Europejskiego Banku Centralnego i klub nocny. A pomiędzy nimi parenaście namiotów, przenośne toalety, koksowniki (noce we Frankfurcie zimne...), transparenty, słupy ogłoszeniowe. Rozpisany plan dnia, o 12 demonstracja, o 18 pokaz capoeiry.

       

W centralnym namiocie przy wejściu do pobrania są rekwizyty rewolucjonisty. Ulotki, transparenty, prezerwatywy. 
Wieczorem słychać grę na bębnach, brzdąkanie na gitarze. Powiewają flagi z pacyfką, tuż obok tęczowe kolory ruchu gejowskiego.



A wśród tego wszystkiego młodzi i starzy alterglobaliści protestują przeciwko porządkowi świata. Ubrani w buty Nike sprawdzają na swoich iphonach postęp rewolucji.

Sunday, October 9, 2011

Kazachstan - podsumowanie

Pierwsze panstwo w Azji Srodkowej odwiedzone. Kazachstan nie jest na szczycie listy celow podrozniczych i brak tu spektakularnych zabytkow. Co za tym idzie, praktycznie brak tez turystow i dzieki temu ma sie caly kraj dla siebie. Ludzie nie sa tam jeszcze zepsuci przez pieniadze, postrzegaja Cie nie przez pryzmat portfela ale przez to, kim jestes. Wiele razy zdarzylo nam sie, ze ktos zupelnie bezinteresownie pomogl nam, podwiozl albo pokazal droge, jednoczesnie troche dziwiac sie, ktos chcial przyjechac do ich kraju.

Wyjazd w liczbach:
- 5852km przejechane pociagiem
- 1 pies nauczony jesc orzechy
- 0,05l kumysu wypite, wiecej sie nie dalo, smakowo to megadziwne jest
- 15 razy bylismy brani za Niemcow (przyjezdza ich najwiecej do Kazachstanu) a tylko raz za Polakow (rozpoznane po jezyku przez fanke Czterech Pancernych, puszczanych tam tak jak u nas w kazde wakacje).

Trasa calego wyjazdu ponizej.

View Kazakhstan in a larger map

Przykladowe koszty sa tu

Saturday, October 8, 2011

Na straganie w dzien targowy

W Warszawie po kulturotworczym bazarze na stadnionie XX lecia pozostalo tylko wspomnienie. W Almacie taki bazar wzbudzalby tylko usmiech politowania, w porownaniu z ogromnym rynkiem Baraholka nasz targ na stadionie bylby tylko mlodszym braciszkiem z kompleksami. 

Starczylo nam sil tylko na powloczenie sie po fragmencie tekstylnej czesci targowiska, co i tak zajelo nam dobre dwie godziny chodzenia po ogromnych halach, przeciskania sie przez waskie alejki, wymijania obnosnych sprzedawcow herbaty, goracej kukurydzy, szaszlykow i owocow. Dookola nas skorzane kurtki z Turcji, skorzane buty z Turcji, dzinsy z Turcji, niektore zalozone na manekiny topless, tureckie sa nawet skarpetki i czapki. Widocznie ten kraj jest synonimem dobrej jakosci, w przeciwienstwie do chinskiej czy uzbeckiej tandety :-). 

Sprzedawcy blyskaja zlotymi zebami, zachwalaja swoj towar i zapraszaja do zakupow. Niektorzy chowaja sie widzac aparat, wiekszosc usmiecha sie, przygladza wlosy, poprawia chustki i pyta, w jakiej gazecie bedzie mozna zobaczyc ich zdjecia.
 

W koncu padamy ze zmeczenia, rezygnujemy z czesci spozywczej, elektronicznej, samochodowej, budowlanej i kazdej innej i wracamy do centrum. Ostatni dzien w Almaty dobiega konca, jeszcze tylko pozegnalna wizyta w bani a potem powrot do zimnej Europy.

Wednesday, October 5, 2011

Caly narod buduje swoja stolice

Pare lat temu prezydent Kazachstanu pomyslal, ze Almaty nie nadaje sie na stolice jego panstwa i cos z tym trzeba zrobic. Jak pomyslal tak zrobil, od konca 1997 roku stolica kraju zostalo niezbyt wazne wczesniej miasto Akmola, przemianowane przy okazji bardzo kreatywnie na Astana, czyli "stolica" po kazachsku. 
Nie wszyscy urzednicy skakali pewnie z radosci pod niebo, Astana geograficznie podpada juz prawie pod Syberie i w zime temperarury spadaja tu sporo ponizej zera a rekord to -51ºC. Poza tym niezle wieje,  w porownaniu z tym przyslowiowe kieleckie to bezwietrzna oaza spokoju. 

Ciesza sie za to budowlancy, miasto zamienilo sie w wielki plac budowy a swiatowi architekci zabijali sie o zlecenia. Wyszlo tak jak mozna sie bylo spodziewac, czyli nowoczesnie choc w stylu wczesnokapitalistycznym czyli kazdy budynek ma sie nijak do sasiednich i powstaje spory misz masz. Troche sztuczny, tak jak liscie na niektorych drzewkach, bo zycia na nowych ulicach Astany jakos nie widac (ale to moze rzeczywiscie przez ten wiatr?).

Bayterek

Wystarczy wjechac na wieze Bayterek, zwana przez miejscowych Chupa Chups, zeby zobaczyc kontrast pomiedzy Astana a reszta kraju - tuz za nowoczesnymi wiezowacami zaczyna sie surowy step. Na rozbudowe stolicy przeznaczane sa miliony dolarow uzyskane ze sprzedarzy ropy i gazu, prowincja dostaje z tego niewiele i praktycznie stoi w miejscu.


Trzeba jednak przyznac, ze marketingowo rozbudowa stolicy sprawdza sie znakomicie. Prawie wszyscy Kazachowie, ktorych spotkalismy w podrozy po kraju dumni sa z Astany. Wiekszosci ludzi, ktorych widzielismy na Baytereku to wlasnie prosci przybysze z prowincji, naboznie przykladajacy wlasna reke do odcisku dloni Nazarbajewa i wypowiadajacy w myslach zyczenie.


Za to spotkani Szwedzi skwitowali miasto jednym slowem - Disneyland ;-)


Tuesday, October 4, 2011

Kazachskie lapidarium

Z czym kojarzy się Kazachstan? Większości zachodniego społeczeństwa chyba tylko z Boratem, jeżeli w ogóle z czymkolwiek (niektórzy mniej obeznani ludzie twierdzą, że Sacha Baron Cohen wymyślił sobie to państwo i coś takiego jak Kazachstan nie istnieje).

Oto garść luźnych obeserwacji z kraju, którego podobno nie ma:
- stężenie jasnych luksusowych terenowych samochodów na m2 w Almaty jest chyba największe na świecie. Zwykły Lexus czy Land Cruiser nie wystarczy, musi być śnieżnobiały lub przynajmniej kremowy. Właściciele myjni zarabiają tu pewnie krocie.
- wesela wyprawiane sa tu chyba codziennie, nie bylo dnia, zebysmy nie widzieli pary mlodych, fotografow slubnych czy dlugasnych limuzyn
- a za mlodymi malzonkami chodzi spora grupka osob towarzyszacych, ktore przy kazdym z krotkich postojow na robienie zdjec, czy to pod pomnikiem, czy na stacji kolejowej raczy sie wodeczka z plastikowych kubkow.
- jeden obraz to podobno tysiac slow. A wiec tysiac slow o jednym z kazachskich frykasow:


Monday, October 3, 2011

Dziki Zachod - czesc 2

Zhabagly to jak do tej pory najfajniejsze miejsce jakie do tej pory widzielismy w Kazachstanie. Krajobraz za oknem naszej kwatery wygladal mniej wiecej tak:


Efekt - caly jeden dzien przesiedzielismy na kocyku opalajac sie, pijac piwo i czytajac ksiazki. Potem bylo miedzy innymi wloczenie sie po stepie, jazda kazachskim autostopem, wizyta w bani i blizsze kontakty z tutejszymi kowbojami. 

Kazdego wieczoru sa oni tworcami jedynego w swoim rodzaju widowiska. Przed zachodem slonca jada do swoich stad pasacych sie u podnoza gor na koniach, osiolkach czy piechota, zbieraja zwierzeta i zaganiaja je do wsi. Klimat troche jak z westernu, brakuje tylko Indian.


A jak juz stada dotra do wsi, rozdzielaja sie i kazda owieczka czy krowka sama grzecznie idzie do swojego wlasciciela, ktory czeka juz na nia z szeroko otwarta brama. Tylko niektore knabrne sztuki nie chca wrocic do domu, wtedy trzeba uzyc srodkow przymusu bezposredniego.


Sielsko tu i anielsko.

Saturday, October 1, 2011

Dziki Zachod

Dookola step, niska trawa, w oddali gory, stada krow i kowboje na koniach zaganiajacy stada wieczorem do zagrod. Jestesmy na kazachskim dzikim zachodzie, tak dzikim, ze internet slabo dziala jak mocniej zawieje wiatr :-)

Wiecej szczegolow pozniej, jak pogoda pozwoli.