W Warszawie po kulturotworczym bazarze na stadnionie XX lecia pozostalo tylko wspomnienie. W Almacie taki bazar wzbudzalby tylko usmiech politowania, w porownaniu z ogromnym rynkiem Baraholka nasz targ na stadionie bylby tylko mlodszym braciszkiem z kompleksami.
Starczylo nam sil tylko na powloczenie sie po fragmencie tekstylnej czesci targowiska, co i tak zajelo nam dobre dwie godziny chodzenia po ogromnych halach, przeciskania sie przez waskie alejki, wymijania obnosnych sprzedawcow herbaty, goracej kukurydzy, szaszlykow i owocow. Dookola nas skorzane kurtki z Turcji, skorzane buty z Turcji, dzinsy z Turcji, niektore zalozone na manekiny topless, tureckie sa nawet skarpetki i czapki. Widocznie ten kraj jest synonimem dobrej jakosci, w przeciwienstwie do chinskiej czy uzbeckiej tandety :-).
Sprzedawcy blyskaja zlotymi zebami, zachwalaja swoj towar i zapraszaja do zakupow. Niektorzy chowaja sie widzac aparat, wiekszosc usmiecha sie, przygladza wlosy, poprawia chustki i pyta, w jakiej gazecie bedzie mozna zobaczyc ich zdjecia.
No comments:
Post a Comment