Wednesday, May 18, 2011

Sroda Palmowa

Plan na dzis byl prosty: Valle de Cocora czyli sliczna dolina z palmami. Dojazd z Salento jest banalny, trzeba wstac wczesnie rano i zalapac sie na miejsce w jednym z samochodow terenowych jezdzacych w tamta okolice Jeepy pamietaja chyba rocznikowo Druga Wojne Swiatowa ale sa przerobione na wersje pacyfistyczna - jaskrawe kolory, drazek zmiany biegow z Matka Boska a na masce figurka siedzacego pieska (no dobra, buldoga :-)). 


Ten, kto nie dostanie miejsca siedzacego, zawsze moze stac na zderzaku z tylu, trzymajac sie karoserii. Takich pasazerow bylo sporo, przy podjezdzaniu pod stroma gorke mielismy wrazenie, ze samochod zaraz zrobi fikolka do tylu.

Podroz trwa krotko i jakies pol godziny po wyjezdzie z Salento jestesmy na miejscu. Dookola nas zielone wzgorza i wybijajace sie ponad wszystko palmy. To wybijanie sie nie jest trudne bo te drzewa osiagaja do 60m wysokosci. 



Kilkadziesiat zdjec i ruszamy przed siebie. Na poczatku jest prosto, potem zaczynaja sie schody - czyli bloto, rwace rzeki z pniami drzew w roli kladek, jeszcze raz bloto, jeszcze raz rzeka, a do tego pod gore i czasami po kamienach - i tak przez nastepne 6 godzin. Ale w nagrode mamy sliczne widoki i kompot z suszu w jednej z hacjend odwiedzonych po drodze. I lut szczescia na koniec, wracamy do naszego hotelu a chwile pozniej rozpetuje sie ogromna burza, ktora o wiele lepiej ogladac z tarasu hotelu niz spod palmy. 

No comments:

Post a Comment