Friday, March 28, 2014

Zakazane miasto

Krótka wizyta w Zakazanym Mieście może zrobić z człowieka rasistę. Chce się w spokoju zwiedzać wszystkie te pałace i muzea, a tu z lewa i z prawa napierają hordy turystów z azjatyckiej prowincji. Wygląda to tak, jakby średniej wielkości chińska wioska, czyli jakieś pare milionów ludzi, przyjechała do Pekinu i miała za zadanie zobaczyć wszystko w jak najkrótszym czasie. Tak więc biegają te grupy w jedną i drugą stronę, robią zdjęcia wszystkiemu co popadnie, bez większej refleksji na temat tego, co przed sobą widzą. Od czasu do czasu nawet biały turysta proszony jest o pozowanie, traktowany jest jako kolejna aktrakcja, zobaczeniem której można się będzie pochwalić cioci Li po powrocie do domu.


Na całe szczęście plan prowincjonalnych wycieczek jest dla wszystkich taki sam, wystarczy zejść z głównej trasy w jedną z rozlicznych pobocznych uliczek i już można rozkoszować się względnym spokojem. Przy odrobinie szczęścia można nawet mieć cały dziedziniec albo jeden z pałaców dla siebie.


Trzeba przyznać, że władcy chińscy mieli niezły metraż. Na terenie miasta jest ponad 900 mniejszych lub większych pałaców, według tradycji mają one łącznie 9999 pokojów. Cesarz mógł się do woli uganiać po całym terenie za swoimi żonami albo chować przed wszechobecnymi eunuchami i dostojnikami państwowymi. Miał własny teatr, ogrody, świątynie a pod koniec nawet centralę telefoniczną.


No comments:

Post a Comment