12 godzin w samolocie,
pół godziny w autobusie, 16 godzin w pociągu, 10 minut mototaxi,
godzina w kolejnym autobusie i na koniec 15 minut spacerkiem – w
ten szybki sposób można z Europy dostać się do hotelu w Hoi An w
Wietnamie a w międzyczasie zostać oszukanym na kosztach biletów
ładnych parę razy.
Pierwszy dzień w nowym
kraju z reguły oznacza płacenie frycowego – nie zna się
miejscowych realiów, ceny w przewodnikach są z reguły nieaktualne
a relacje przeczytane w internecie jakoś wypadają z głowy. Poza
oficjalną taryfą kolejową za pozostałe środki transportu
podawano nam cenę z kosmosu. Dobrze, że był to kosmos wietnamski,
bo pomimo przepłacania, począwszy od dwukrotnego za pierwszym razem
do tylko 20% więcej ostanim roztrwoniliśmy w ten sposób całe 5
usd.
Co ciekawe, w knajpach i
sklepach nikt kantować nie próbował, widocznie zawyżanie cen to
tylko taka lokala przypadłość transportu kołowego.
No comments:
Post a Comment