W podróżowaniu, tak jak w życiu, trzeba mieć trochę szczęścia. Na Tajwanie zupełnie przypadkiem udało nam się trafić na urodziny Konfucjusza, pobyt w Korei zbiegł się z obchodami rocznicy narodzin Buddy. Trzeba przyznać, że świętowanie przyjścia na świat człowieka, który wynalazł nirwanę jest o wiele bardziej widowiskowe, a do tego nie pociąga za sobą uśmiercania zwierząt.
Buddourodziny spędziliśmy w świątyni Bulguk-sa przez cały dzień przypatrując się obchodom jednego z najważniejszych świąt tej religii. Część dzienna to modlitwy, śpiewy i polewanie małego Buddy wodą. Ciekawe, ale bez szaleństw.
Ale zapowiedź części wieczornej wisi w powietrzu. W sensie dosłownym bo na dziedzińcach świątyń zawieszane są w ilościach hurtowych papierowe lampiony z podwieszonymi do nich życzeniami i prośbami wiernych. Przy świetle dziennym wyglądają zwyczajnie...
...prawdziwa magia zaczyna się po zapadnięciu zmroku. Wtedy przenosimy się we wszechświat równoległy, bajkowo-mistyczny. Różnokolorowe światło rozchodzi się po całym dziedzińcu świątyni a buddyjskie mantry wprowadzają wszystkich w wyjątkowy nastrój. Wierni biorą swoje lampiony w ręce i parę razy okrążają świątynię.
Trwa to wszystko może z godzinę, potem nagle muzyka milknie, ceremionia dobiega końca i ludzie zaczynają rozchodzić się do domów. Budda urodził się na nowo.
Buddourodziny spędziliśmy w świątyni Bulguk-sa przez cały dzień przypatrując się obchodom jednego z najważniejszych świąt tej religii. Część dzienna to modlitwy, śpiewy i polewanie małego Buddy wodą. Ciekawe, ale bez szaleństw.
Ale zapowiedź części wieczornej wisi w powietrzu. W sensie dosłownym bo na dziedzińcach świątyń zawieszane są w ilościach hurtowych papierowe lampiony z podwieszonymi do nich życzeniami i prośbami wiernych. Przy świetle dziennym wyglądają zwyczajnie...
...prawdziwa magia zaczyna się po zapadnięciu zmroku. Wtedy przenosimy się we wszechświat równoległy, bajkowo-mistyczny. Różnokolorowe światło rozchodzi się po całym dziedzińcu świątyni a buddyjskie mantry wprowadzają wszystkich w wyjątkowy nastrój. Wierni biorą swoje lampiony w ręce i parę razy okrążają świątynię.
Trwa to wszystko może z godzinę, potem nagle muzyka milknie, ceremionia dobiega końca i ludzie zaczynają rozchodzić się do domów. Budda urodził się na nowo.
No comments:
Post a Comment