Sunday, October 13, 2013

Szkocka

Nie trzeba wchodzić do środka, wystarczu zblizyć się na odległość paruset metrów, żeby poczuć w powietrzy charakterystyczny zapach. Przypomina trochę zapach browaru, ale w Szkocji kojarzy się raczej z czymś innym. To znak, że w okolicy znajduje się destylarnia whisky - czyli okazja na poznanie produkcji tego alkoholu i darmowy łyk szlachetnego trunku. 

Praktycznie każda destylarnia ma w swojej ofercie różne możliwośći zwiedzania, począwszy od darmowych, z reguły godzinnych programów aż po wykwintne degustacje kosztujące po 75 funtów za osobę. Dla moich niezaawansowanych kubków smakowych wersja gratis jest zupełnie wystarczająca, szczególnie że potem trzeba jeszcze przejechać po Szkocji parędziesiąt kilometrów a wysoki poziom whisky we krwi nie pomaga w jeżdzeniu po nienormalnej stronie drogi. 

Z odwiedzonych miejsc najciekawsze wrażenie robi Glenfiddich, przesiąknięte legendą załozyciela, który rękami własnymi i rodziny zbudował w ciągu roku swoją pierwszą destylarnię a pierwsze krople własnej whisky skosztował w Boże Narodzenie 1887.


Chodząc po destylarni śledzimy od początku do końca cały proces produkcji alkoholu począwszy od zwykłego ziarna jęczmienia, poprzez jego zacieranie...


...fermentację, destylację...


...długoletnie składowanie w beczkach (to najbardziej fotogeniczne miejsce w całym zakładzie, ale nie wolno tam robić zdjęć: mała iskra + opary alkoholu = cały zapas whisky wraz z fotografem wylatuje w powetrze...) aż po końcowe mieszanie różnych gatunków i butelkowanie.

Człowiek, który jako pierwszy opracował taki proces musiał być albo niezłym szczęściarzem albo spędził lata na kombinowaniu jak tu ze zwykłego zboża zrobić mocny brązowy alkohol.

No comments:

Post a Comment