Friday, September 27, 2013

Wieczór u nomadów

Odbiera nas syn nomadów. Biała koszula, spodnie zaprasowane w kant, jakoś nie wygląda na koczownika. Pakujemy się do jego samochodu i już po godzinie jazdy z Shirazu jesteśmy w środku niczego. A dookoła nas parę namiotów, setki owiec i kóz. Wieczór u nomadów można uznać za rozpoczęty.

To wieczór pełen kontrastów, Mieszkamy w ręcznie robionym koczowniczym namiocie, śpimy pod ręcznie robionymi kocami, typowe koczownicze jedzenie przygotowuje sie dla nas w recznie robionych naczyniach. Wszystko tak jak przed wiekami, gdyby nie to, że dla równowagi w tym ręcznie zrobionym namiocie syn gospodarzy pokazuje nam na swoim laptopie zdjęcia i filmy z życia współczesnych nomadów.


Populacja koczowników irańskich maleje w ekspresowym tempie i wcale nie ma sie czemu dziwić. Syn naszych gospodarzy nie ma specjalnej ochoty zajmować się setkami owiec a jego żona zamiast ręcznie robić dywany zdecydowanie woli mieszkać w Shirazie i pracować w biurze. Przenoszenie się co pół roku pomiędzy zimowymi i letnimi pastwiskami, składanie i rozkładanie całego dobytku oraz mieszkanie w namiocie na dłuższą metę przegrywają pod względem atrakcyjnosci z własnym M-2, bieżącą wodą i prądem w gniazdku. Nawet ci nomadzi, którzy jeszcze hołdują staremu trybowi życia ulegają pokusom cywilizacji. Zamiast dwa razy do roku tygodniami wędrować piechotą wolą wynająć ciężarówkę, która przewiezie ich cały majątek na miejsce zimowego lub letniego obozowiska.


Tempo zmian jest nieubłagalne. Zakładając, że nie wybuchnie żadna wojna nuklearna i Bliski Wschód nie cofnie się paręset lat w rozwoju, to obecne pokolenie koczowników w Iranie będzie pewnie jednym z ostatnich.


No comments:

Post a Comment