Stereotyp goni
stereotyp. Najpierw lotnisko mające zapach starego zapyziałego dworca kolejowego gdzieś na prowincji. Potem
jazda autobusem, którego kierowca do tej pory przewoził tylko worki z
ziemniakami. Metro tak głębokie, że zjazd schodami ruchomymi trwa ładnych parę minut.
Kobiety w butach na kilkunastocentymentrowych obcasach albo koturnach,
pokazujące modnie wytatuowane kostki (a w tym sezonie nosi się tatuaż na całej
stopie, malutkie różyczki czy delfinki sa passé). Mężczyźni ze zmęczonym
wyrazem twarzy bez śladow inteligencji za to z oznakami ciężkiego wieczoru dnia
poprzedniego. Masa mniej lub bardziej zdobionych budynkow pasujących w różnym stanie odnowienia lub ruiny oraz turyści pędzący od jednego zabytku do drugiego.
Do tego stragany z matrioszkami i czapkami marynarzy z Aurory. Bardziej
typowej pierwszej godziny jako wprowadzenia do Petersburga nie da się chyba wyobrazić.
No comments:
Post a Comment