Wednesday, September 19, 2012

Takie tam, z Sao Tome

Leve-leve czyli chill-out w wersji saotomskiej przyjmuje czasem niedodzienną postać. Nasze odwiedziny w Roca Monte Cafe zbiegła się z gospodarczą, 15-minutową wizytą samego prezydenta wyspy. Policjanci pilotujący kolumnę samochodów rządowych zatrzymują się i pytają nas, czy podoba nam sie na wyspie. Żołnierze z eskorty machają rękami a lekarze jadący na końcu kawalkady samochodów proponują podwiezienie do stolicy. Szkoda, że udajemy się w przeciwnym kierunku.

Chodzą słuchy, że darmowy internet jest w bibliotece w Sao Tome. Niestety, byłem nieodpowiednio ubrany, żeby to sprawdzić; w krótkich spodenkach do biblioteki nie wpuszczają.

Im dalej od stolicy tym większy entuzjazm w stosunku do aparatu fotograficznego. Na prowincji ludzie sami nas zaczepiali i prosili o zrobienie zdjęcia.


W Sao Tome większość osób odwracała się widząc w oddali coś na kształt obiektywu.

No comments:

Post a Comment