Zorza wymaga
cierpliwości. Najpierw trzeba czekać na pogodną noc, albo
przynajmniej prognozy na to, że chmury na niebie się rozwieją,
mgła opadnie i będzie widać gwiazdy. Jak pierwszy warunek jest
spełniony, najlepiej koło godziny 21 ubrać wszystko, co się tylko
ma, zaparzyć gorącą herbatę w termosie i odejść jak najdalej od
cywilizacji. A potem czekać.
Statystycznie zorza
pojawia się najczęściej parę godziń przed lub po północy i
statystycznie niebo nad Abisko jest najmniej zachmurzone z całej
Laponii. Statystycznie to ja mam jedno jądro i jeden jajnik...
Pierwsza noc śliczna,
bezchmurna ale po niecałej godzinie czekania nad jeziorem przychodzi
zamieć śnieżna. Na zorze nie ma szans, trzeba wracać.
Druga noc jeszcze
ładniejsza, gwiazdy świecą na całym niebie i widać nawet Drogę
Mleczną. To wszystko na nic, zorzy nie ma i krótko po północy
zmarznięci wracamy do hotelu.
Noc następna: niebo
nawet ładne, trochę chmur ale wieje wiatr, więc jest szansa, że
je rozgoni. Wieje na tyle mocno, że skuleni chowamy się za
przyczepą kempingową na brzegu jeziora. Temperatura odczuwalna to
jakies -30 stopni, herbata z domieszką żubrówki wcale nie
rozgrzewa. Poddajemy się i po niecałej godzinie czekania wracamy.
Kolejna noc cała
zamglona, widoczność jakieś 100 metrów, z dalszej odległości
nie zobaczy się nawet łosia, nie mówiąc już o zielonym czy
czerwonym świetle na niebie.
Decydujemy się na
skorzystanie z pomocy profesjonalisty i noc później idziemy na
zorganizowaną wycieczkę w poszukiwaniu zorzy polarnej. Po niecałej
godzinie wchodzimy na jeden z okolicznych pagórków, rozkładamy
statywy i czekamy. W dole światła Abisko na niebie cos tam lekko
się zieleni. Ale z bajecznie kolorowymi zdjęciami z internetu ma to
niewiele wspólnego. Znowu przychodzi mgła, jedyne w miare sensowne
zdjęcie z drogi powrotnej do hotelu wygląda tak:
... i jest o wiele bardziej wyraźne niż to, co widzieliśmy w rzeczywistości.
Tyle w temacie statystycznego podejścia do oglądania zorzy polarnej. W kategorii zwykłego łutu szczęścia było o wiele lepiej. Podczas całego wyjazdu najładniejszą zorzę widzieliśmy przed godziną 20, nago, podczas nacierania się śniegiem po wyjściu z sauny.
Tyle w temacie statystycznego podejścia do oglądania zorzy polarnej. W kategorii zwykłego łutu szczęścia było o wiele lepiej. Podczas całego wyjazdu najładniejszą zorzę widzieliśmy przed godziną 20, nago, podczas nacierania się śniegiem po wyjściu z sauny.
No comments:
Post a Comment