Saturday, January 7, 2012

Kuwejt - podsumowanie

Z pewnym opóźnieniem pare luźnych uwag i refleksji powyjazdowych.

Nie wiem, czy pieniądze dają szczęście ale na pewno nie dają poczucia estetyki. Większość wyzwolonych Kuwejtek ma makabryczny styl ubierania się i chodzi po mieście w wyciągniętej piżamowej bluzie i dresach wpuszczonych w futrzane pseudokalosze ewentualnie w botki z cekinowymi trupimi czaszkami. Koszmar. To ja już wole klasyczny strój.


Pieniądze dają +100 punktów mocy i poczucia nieśmiertelności, zachód słońca to wszystko podwaja. Miejscowi jeżdżą samochodami jak kaskaderzy, wyprzedzają na zjazdach z autostrady, włączenie świateł w nocy uważają za zbędną fanaberię i utratę męskości. Chcesz przeżyć niezły surviwal? Wypożycz w Kuwejcie samochód bez ubezpieczenia. Wersja dla początkujących - zaryzykuj przejście na czerwonym świetle. 


W kraju, którego największą atrakcją są wieże ciśnień, wypełnione wodą trudno oczekiwać turystycznej nirwany. Zgodnie z oczekiwaniami podróżników na miejscu policzyć można było na palcach jednej ręki (dlatego, że pojechaliśmy do Kuwejtu w czwórkę ;-) i to właśnie była druga najfajniejsza rzecz podczas tego urlopu. Pierwsza to bezapelacyjne stężenie wielbłądów na metr kwadratowy.



No comments:

Post a Comment