Sunday, October 7, 2012

Hoi An

Hoi An na pierwszy rzut oka wygląda na turystyczną stolicę Wietnamu. Mnóstwo hosteli, hoteli, darmowych bezprzewodowych dostępów do internetu, biur podróży oferujących wypady po bliższej i dalszej okolicy, knajpy i restauracje na każdym kroku i permanentne zaproszenia miejscowych "pleeeeaaseeeeee come visit my shop". Blond chłopcy z Australii i panowie z brzuszkiem (pewnie gdzieś z Europy) paradujący w koszulkach z napisem "Good morning Vietnam" albo w trójkątnym słomianym kapeluszu na głowie. Happy hour w każdej knajpie, do kompletu na każdym kroku sklep z ubraniami albo krawiec.



Mimo dużego zagęszczenia turystów im dłużej się tu przebywa tym bardziej miasto przypada do gustu, szczególnie wieczorem, gdy jednodniowi wycieczkowicze wracają do domów a deszcz przegania co bardziej wrażliwych do ich klimatyzowanych pokoi hotelowych. Kolorowe lampiony rozświetlają miasto, odbijają się w mokrych chodnikach i w rzece. Stare kolonialne budynki z gustownie odpadającą farbą w półmroku wyglądają jak z innego świata. Ze świątyń dobiega rytmiczna buddyjska mantra a kojąca uszy wietnamska muzyka (przypominająca miauczenie kota...) roznosi się po okolicy. Tego nie da się opisać, to trzeba przeżyć. 





No comments:

Post a Comment