Na poczatek Chinatown, swiatynie z pagodami, Chinczycy grajacy w warcaby, zielona herbata, ciasteczka z wrozba i tanie pamiatki rozpadajace sie po paru tygodniach.
Potem Little India, tandori chicken, zloto, hinduskie sloniki, restauracje wegetarianskie z daniami podawanymi na lisciach bambusa i przyprawionymi tak, ze cale gardlo pali.
Gdzies w tym wszystkim przeplata sie Bliski Wschod, meczety, kobiety w chustach na glowach i jedzenie halal.
Cywilizacja Zachodu nie daje za wygrana, sa szklane wiezowce, centra handlowe i dekadenckie bary wystylizowane np. na szpital, gdzie siedzi sie w wozkach inwalidzkich i popija drinki z kroplowki.
A na obrzezach resztki tropikalnej dzungli, malpy skaczace po piaszczystych drogach i drzewa siegajace samego nieba.
Nie masz nawet dnia? Skocz do food courtu, tam na malej przestrzeni mozesz skosztowac kuchni z calego kontynentu i poczuc namiastke tego, co czeka Cie w Azji.