Wednesday, February 29, 2012

Philips City

W Eindhoven wszystko kręci się wokół Philipsa. Znajomy zapytany o największą atrakcję w mieście wymienił fabrykę tej firmy. W sklepie z pamiątkami można kupić żarówki, w knajpie przy wejściu do toalety wiszą ich stare plakaty.


Lokalna drużyna piłkarska gra na Philips Stadion, na biurowcach w miescie swiecą na niebiesko nazwy tej firmy i nawet numery pokoi w hotelu komponują się tematycznie z resztą.


Cale szczęscie że Monachium nie opiera się w ten sam sposób na marce konkurenta. Osram brzmi troche mniej dumnie.

Wednesday, February 22, 2012

Tony slodyczy latajace w powietrzu

Karnawal w Wenecji jest dystyngowany i dostojny. Dla kontrastu to, co wyczynia sie w Kolonii to istna "sodomia i gomoria". Alkohol leje sie strumieniami od wczesnego rana, przebrania sa o wiele bardziej plebejskie a calosc sprawia wrazenie zaspokajania najnizszych ludzkich instynktow. Mimo to, albo wlasnie dlatego milo sie ten caly spektakl oglada.


Centralny punkt to tradycyjny pochod odbywajacy sie w ostatni poniedzialek karnawalu. Przez centrum miasta przez pare godzin przewija sie paredziesiat roznych grup, reprezentujacych rozne organizacje miejskie. Kazda z grup to pareset osob, do tego dochodza konie i wysokie na pare metrow platformy ciagniete przez traktory. A z platform na publicznosc ustawiona wzdluz trasy pochodu rzucane sa kwiatki, czekoladki, misie-zelki, batony, wafelki czy nawet cale bombonierki. Trzeba uwazac, cios pudelkiem slodyczy z paru metrow w oko nie nalezy do najprzyjemniejszych.


Cos dla statystykow:
- 10200 uczestnikow pochodu, do tego 440 koni
- 124 orkiestry przygrywajace do marszu
- lacznie 300 ton slodyczy rzuconych w tlum, w tym 700 tys tabliczek czekolady i 220 tys pudelek pralinek
- 300 tys rozdanych kwiatkow (a za prawie kazdy dajacy chcieli buziaka, czyli tyle samo calusow)
- 1 milion publicznosci
- 1 osoba trafiona podkowa przy probie podniesienia slodyczy z ziemi
- koszt calej imprezy - 2.3 mln euro. 
- niestety ilosci wypitego alkoholu statystyki nie podaja. 

Platformy sa same w sobie dosyc specyficzne, jedna z nich byla w formie wielkiej toalety ze sztucznymi odchodami walajacymi sie po podlodze...
Publicznosc wyglada nie mniej oryginalnie. Moj osobisty faworyt to dwie dziewczyny przebrane za cycki, poza tym byli tez rzymscy legionisci, ratownicy ze Slonecznego Patrolu, czlowiek-doniczka i cala rzesza klaunow.


Caly pochod obejrzec moga chyba tylko koneserzy, innych po godzinie albo dwoch zimno wygoni do knajp albo restauracji. Ci, ktorzy wieczorem znajda jeszcze troche sily na pokrecenie sie po ulicach Kolonii moga byc swiadkiem najciekawszej aktracji calej imprezy: ulicznych koncertow. Niektore orkiestry dete po zakonczeniu pochodu ustawiaja sie na skwerach starego miasta, zmieniaja repertuar z marszowego na bardziej wspolczesny i wykonuja wspolczesne szlagiery w aranzacjach na tuby i puzony. Wtedy zabawa i tance zaczynaja sie na dobre i az szkoda jest wracac do domu.

Sunday, February 12, 2012

Fotosafari

Karnawał w Wenecji przypomina fotosafari. Po Placu Św. Marka i jego okolicach przechadzają się przebrani w kolorowe stroje modele a ludzie biegają za nimi próbując zrobić im zdjęcia (desperaci nawet tabletami, choć iPad zdecydowanie tu sie nie sprawdza). Z daleka zobaczyć można, gdzie znajdujde się ktoś ubrany w ciekawy sposób, wianuszka fotografów dookoła nie sposób nie zauważyć.


Mimo wszystko cała ta impreza jest mniej komercyjna niż się spodziewałem. Karnawał reaktywowano w Wenecji w latach 70. XX wieku w ramach rewitalizacji miasta i zapewnienia dodatkowych dochodów do budżetu. Pomimo tego turyści często współuczestniczą w całej zabawie, zakladając symboliczne maski albo przebierając się za smerfy czy też jajka niespodzianki :-). Duch zabawy wisi w powietrzu, na ulicach przygrywaja grupki muzykantów otoczone pląsajcymi radośnie ludźmi. Lepiej sytuowani i snoby wybierają zamknięte bale w hotelach płacąc za wstęp setki euro, na szczęście spacerowanie po mieście cały czas jest darmowe. 
 
A na ulicach zobaczyć można takie cuda:

  
 

 

Friday, February 10, 2012

Dwie twarze

Wenecja ma dwie twarze.


Jedna to wyremontowane kamienice, sklepy Gucciego i Prady, restauracje na Pl. Świętego Marka, hotele z cenami wysokimi jak zadłużenie Włoch, japońscy turyści oblegający sklepy z pamiątkami. Do kompletu brakuje tylko gondolierów, ale ci uciekli do domów przed mrozem i wiatrem. Tej twarzy nie lubimy, jest pusta i sztuczna.

Żeby zobaczyć drugą twarz, wystarczy skręcić w jedną z wąskich, bocznych uliczek i odejść kawałek od centrum. Tam znaleźć można lokalne kawiarenki, sklepy czy supermarkety dla mieszkańców, którzy jeszcze nie zdecydowali się wynieść z miasta. Tam z domów odpada tynk, worki ze śmieciami wystawiane są przed drzwi a drągi do cumowania gondoli przegrywają nierówną walkę z wodą powoli gnijąc.

Wenecja umiera. W historycznym centrum pozostało tylko 60 tys ludzi, w ciągu roku miasto oblega 3 mln turystów. Ceny idą w górę, mieszkańcy przenoszą się na stały ląd, gdzie są w stanie utrzymać się ze swoich pensji. Za chwilę druga twarz Wenecji zniknie, miasto, które kiedyś kontrolowało spory kawałek świata przemieni się w skansen.

Jutro pierwszy dzień karnawału, zobaczymy jak druga twarz miasta da sobie z tym radę.