Tuesday, June 7, 2011

Na Zachodzie bez zmian

W Singapurze sezon na króliki trwa jeden rok. We Frankfurcie o wiele dłużej.

Parę lat temu wracałem wieczorem z kina, wieczór był taki piękny, że szedłem piechotą :-). Trasa bardzo dobrze znana, prowadziła przez mały park, cztery ścieżki na krzyż, parę krzewów, placyk zabaw dla dzieci i parenaście ławek. W pewnym momencie na trawniku coś zaczęło się ruszac, kicać... Pierwsza myśl była prosta - to zwidy z powodu wina (są jeszcze na tym świecie normalne kraje, gdzie w cywylizowany sposób można wejść na projekcje z butelką piwa albo kieliszkiem wina...). Druga myśl to głos zdrowego rozsądku - po jednym kieliszku zajęcza fatamorgana występuje jednak niezbyt często.
Zające były w 100% prawdziwe i prawie udomowione. Nie zwracały uwagi na ludzi, chyba że podeszło się na mniej niż 10 metrów - wtedy odkicaly dalej nie przestając wcinac trawy czy liści. Przyzwyczaiły się do samochodów, metra wyjeżdzającego nieopodal nich na powierzchnię, psów wyprowadzanych w parku na spacer czy małych dzieci stawiającyc sobe za punkt honoru pociągnięcie ich za uszy. Żywy dowód na symbiozę natury z cywilizacją.

Dziś znowu przechodziłem przez ten sam park, króliki cały czas tam urzędują, w liczbie sześciu sztuk. Pewne rzeczy na tym świecie nie zmieniają się wcale.

Frankfurt w dalszym ciągu wygląda tak samo, jak parę lat wcześniej, także nocą:





No comments:

Post a Comment