Wednesday, September 28, 2016

Choroba wysokościowa

Wszystko działa jak w zwolnionym filmie. Przylot z nizin na 3500m robi swoje, mniej tlenu w powietrzu od razu zaczyna negatywnie wpływać na organizm. Boli głowa, zadyszka łapie już po przejściu parunastu metrów, wejście po schodach do hotelu albo restauracji zmienia się w wyprawę na Mt Everest. Całe szczęście Leh jest w miare płaskie i spacer po centrum nie zmienia się w katorgę. Powtarzanie mantry "om mani padme hom" pomaga zapomnieć o chorobie, ten tekst widać na każdym kroku.


Drugiego dnia można się nawet pokusić o wjazd taksówką na górę do klasztoru i pałacu królewskiego a potem zejść w dół na własnych nogach. A potem w nocy wszystko się zmnienia, nagły ból głowy i nudności, trzeba coś z tym wszystkim zrobić.
Pierwsza deska ratunku - bar z tlenem, za jednego dolara można nawdychać sie gazu z butli doprowadzając jego stężenie do normalnego poziomu. Chwilowa poprawa, ale przydałoby pofatygować się do lekarza. 


Szpital w Leh można sobie w ciągu dnia darować, pare minut pchania się do okienka rejestracji żeby dostać kwitek uprawniający do stania w drugiej kolejce - tak na oko za tydzień dostalibyśmy się do lekarza. Całe szczęście praktykują oni prywatnie po godzinach i w małm gabinecie w centrum miasta
udaje nam się dowiedzieć tego, czego chcemy. Choroby wysokościowej nie ma, parę proszków na ból głowy i obniżenie ciśnienia i po sprawie.

Dzień trzeci kończy się wieczorną wizytą w szpitalu po nagłym ataku bólu głowy i palpitacjach serca. Nauczeni poprzednim doświadczeniem tym razem uderzamy od razu na ostry dyżur i po chwili dostajemy się do lekarza. Oferta zastrzyku na polepszenie samopoczucia jest odrzucona, warunki sanitarne ku temu nie zachęcają. Zamiast tego pada decyzja spędzenia paru godzin w masce tlenowej. Towarzystwa dotrzymują nam lokalni turyści indyjscy. Przylecieli z Mumbaju wczoraj, dzisiaj wybrali się na wycieczkę na ponad 4000m a teraz ledwo co żyją. O aklimatyzacji chyba nie słyszeli, za to zarzekają się, że wszystkim znajomym będą odradzać przyjazd do Ladakhu, bo to dla zdrowia niebezpieczne. 


Po takich przygodach ochota na chorowanie przeszła nam do końca wyjazdu.


No comments:

Post a Comment