Friday, February 13, 2015

Kilka luźnych uwag z Kodiak

Parę luźnych uwag po krótkim pobycie na wyspie Kodiak na Alasce.
Tsunami nie jest pierwszym skojarzeniem, jakie przychodzi do głowy gdy pomyśli się o tej części Ameryki Północnej. Nie jest nawet drugim, trzecim ani dziesiętym, choć ten kawałek Stanów Zjednoczonych leży na styku płyt tektonicznych i trzęsienia ziemi nie należą tu do rzadkości. Z tego powodu na wyspie regularnie przeprowadzane są ćwiczenia ewakuacyjne. W każdy wtorek o drugiej po południu mieszkańcy Kodiak słyszą syrenę alarmową i powinni udać się na z góry ustalone miejsca położone z dala od zasięgu tsunami. Powinni, bo nie bardzo się wyszystkim chce, wiedząc, że to tylko ćwiczenia. Pozostaje mieć nadzieję, że prawdziwy alarm po rzczeczywistym tsunami nie zostanie ogłoszony we wtorek po południu.

 
Kodiak to raj dla kobiet. Przy sprzedaży alkoholu co chwila jest się proszonym o okazanie dokumentu tożsamości. Że niby tak młodo sieę wygląda, mimo, że trzydziestka już dawno na karku i zmarszczki stają się coraz bardziej widoczne. Można się dowartościować.

 
Poza granicami miasta nie obowiazują prawie żadne przepisy, z czego nie wiadomo czemu miejscowi są bardzo dumni. Taki przeniesiony w czasie i miejscu Dziki Zachód. Dodajmy do tego broń palną, do kupienia w supermarkecie a otrzymamy w efekcie znaki drogowe wyglądające jak po przejściu wojny domowej. Widocznie nawet ograniczenia prędkosci i ostrzeganie o ostrych zakrętach to zbyt dużo regulacji jak na lokalne standardy. Korwin czułby się tu jak w raju.


No comments:

Post a Comment