Thursday, January 3, 2013

Kafka w Sudanie

Pierwszy dzień w Sudanie upływa pod patronatem Franza Kafki. Trzeba zmierzyć się z lokalną biurokracją i załatwić parę pozwoleń. 

Według przewodnika północ kraju nie jest objęta restrykcjami w podróżowaniu więc jeden papierek nam odpada. 
Runda pierwsza: zezwolenie na fotografowanie. Ministerstwo Turystyki, strażnicy bez pytania kierują nas do pokoju w którym urzędnik zajmuje się aktualizowaniem statusu na facebooku. Dostajemy do wypełnienia druk, wpisujemy miejsca, które mamy zamiar odwiedzić i obiekty, które chcemy fotografować. Xero paszportu i wizy, jedno zdjęcie, dwie pieczątki, podpis i już można zgodnie z prawem robić zdjęcia czemu się tylko chce, z wyłączeniem mostów, dworców kolejowych, stacji przekaźnikowych, elektrowni, stacji benzynowych, slumsów, żebraków i innych wstydliwych obiektów. 
Przez cały wyjazd i pomimo zrobienia setek zdjęć nikt nas o żadne pozwolenie nie pytał. 

Kolejny krok: rejestracja. Pan z Ministerstwa Turstyki twierdzi, że nie musimy sie o to martwić ale lepiej upewnić się gdzie indziej. Jedziemy na lotnisko a tam miły pan w hali przylotów twierdzi, że owszem rejestracja jest konieczna ale on nam ją załatwi za jedyne 125usd. Pośrednika nie chcemy, znajdujemy punkt rejestracyjny i zaczyna się runda druga. Kolejny formularz, kolejne zdjęcie, kolejne xero z paszportu, odstanie swojego w kolejce i już nasze dokumentu lądują na biurku urzędnika. Ten zaczyna coś pisać, po czym przestaje, oddaje mi papiery i mówi coś po arabsku. Brakuje numeru dowodu jakiegokolwiek Sudańczyka, który będzie za nas odpowiedzialny. Nikt z obecnych w punkcie rejestracyjnym jakoś nie kwapi się by za nas poręczyć, chcąc nie chcąc wracamy do miłego pana z hali przylotów i zaczynamy negocjacje. Po parunastu minutach narzekania na ustrój i rząd w kraju, dyskusje o zaletach migracji do USA i braku alkoholu w Sudanie staje na 100usd za dwie osoby. Sama rejestracja kosztuje 40usd za osobę więc nie jest tak strasznie a do tego mamy naszego Sudanczyka w garści - zrobimy zdjęcie mostu czy slumsu, złapie nas policja i wsadzi do więzienia a jego jako gwaranta razem z nami :-)
Teraz jest już z górki, jedno xero dowodu osobistego, parenaście minut czekania i stajemy się dumnymi posiadaczami gustownej naklejki w paszporcie. Droższa niż niejedna wiza ale sprawdzana na wszystkich możliwych kontrolach więc obejść się tego nie da.

Zezwolenia na zwiedzanie obiektow archeologicznych już nie trzeba, zamiast tego wprowadzono zwykłe bilety wstępu do kupna na miejscu. Rundy trzeciej już nie będzie i całe szczęście - załatwienie dwóch pierwszych pozwoleń zajęło cały dzień...


No comments:

Post a Comment